Prezes Korony na listach PiS-u w wyborach do sejmiku. „Nikt mnie do tego nie przymusił, sam tego chciałem” - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Prezes Korony na listach PiS-u w wyborach do sejmiku. „Nikt mnie do tego nie przymusił, sam tego chciałem”

Przeczytaj także

Łukasz Jabłoński, prezes Korony Kielce, znalazł się na drugim miejscu na liście Prawa i Sprawiedliwości w wyborach do sejmiku województwa świętokrzyskiego w okręgu nr 3. Sprawa wywołała poruszenie wśród kibiców. Postanowiliśmy porozmawiać o tej decyzji z samym zainteresowanym. – Nie wstydzę się tego, że jestem na tej liście. Żyję w przekonaniu – może wyidealizowanym – że ludzie ocenią mnie przez pryzmat mojego postępowania, a nie przypuszczeń – mówi Łukasz Jabłoński.

To sytuacja bez precedensu. Nie znaleźliśmy przypadku, aby prezes klubu sportowego w Polsce startował kiedykolwiek w wyborach do sejmiku. Włodarz „żółto-czerwonych” przyznał, że polityką interesuje się od najmłodszych lat.

–  Kiedyś podjąłem nawet próbę startu, ale to było dwadzieścia lat temu (wybory do rady gminy – red.). Praca dla Korony wywarła na mnie duży wpływ. Odkryłem w sobie, że niesamowitą satysfakcję sprawia mi robienie czegoś dla danej grupy osób. Może nie jest to uszczęśliwianie ludzi, ale oglądanie ich zadowolenia, z tego co się dzieje. To sprawia mi niesamowitą satysfakcję – tłumaczy kandydat na radnego wojewódzkiego.

Kibice Korony obawiają się, że taki krok to poważne zagrożenie dla klubu, który może zostać upolityczniony. Łukasz Jabłoński pracuje przy Ściegiennego 8 od nieco ponad trzech lat, a przez środowisko piłkarskie jest oceniany pozytywnie. Niedawno został nawet członkiem zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Teraz sporo ryzykuje.

– Dla Korony pracuje od trzech lat. Ona jest dla mnie niezwykle ważna. Przed podjęciem decyzji o starcie zdawałem sobie sprawę, że to może budzić różne kontrowersje, przypuszczenia, wyobrażenia – że ten ruch może stanowić zagrożenia dla klubu. Nie dementuje tego. Pewnie, gdybym był kibicem, to też bym tak myślał. Prześledźmy jednak 50 lat historii zespołu. Dopiero w ostatnim roku pojawił się sponsor w postaci spółki skarbu państwa. Czy to niesie zagrożenie? Wszystko zależy od tego, jak będę się zachowywał. Wydaje mi się, że w ostatnich sezonach dobrze broniłem klub przed polityką i byłem takim katalizatorem, aby ona była jak najmniej widoczna. Pojawiły się dwie spółki skarbu państwa, ale starałem się, aby komunikacja w tym zakresie była „okej”. Jestem przekonany, że sobie z tym poradzę. Do tej pory sobie radziłem – wyjaśnia Łukasz Jabłoński.

Prezes Korony startuje jednak z listy konkretnej partii politycznej. Jak sam przyznaje nie jest jej członkiem, ale ma kilka argumentów, dla których zdecydował się na taki krok. W rozmowie mówi o tym w TYM fragmencie.

– Startuję z list Prawa i Sprawiedliwości. Nikt mnie do tego nie przymusił, sam tego chciałem. Nie wyobrażam sobie, gdybym teraz marginalizował tę partię i podkreślał, że nie jestem jej członkiem. Nie jestem, ale nie wstydzę się tego, że jestem na tej liście. O tym jeszcze opowiem. Żyję w przekonaniu – może wyidealizowanym – że ludzie ocenią mnie przez pryzmat mojego postępowania, a nie przypuszczeń. Dotychczas wiele osób krzyczało, a ja działałem. Chcę zostać radnym nie po to, aby krytykować i zwracać uwagę, ale żeby działać. (…) Bardzo ważne jest jacy ludzie są w tej organizacji lokalnie. Mówimy o samorządzie. Jeżeli chcemy coś ciekawego zrobić, aby jeden czy drugi urząd nie był tylko po to, aby pełnić ustawowy obowiązek, to do tego trzeba odpowiednich ludzi – tłumaczy.

Opowiedzenie się za konkretną opcją polityczną budzi skrajne emocje. Zwolennicy danej partii przyklasną, druga strona będzie miała zarzuty. Można założyć, że nawet jeśli potencjalny radny będzie miał dobre zamiary, to znajdą się tacy, dla których nie będzie miało to znaczenia. Czy prezes Korony będzie mówił „głosem partii”?

– Jestem sobą i taki zamierzam pozostać. PiS chciał mnie na swoich lisach, a ja chciałem być na listach PiS-u. Oni mnie poznali, ja ich. Wiedzą, jakie są moje atuty, jakie są wady w jakimś sensie. Kiedyś myślałem, że jestem bezczelny, ale Korona nauczyła mnie, że to bardziej asertywność. Nigdy nie będę osobą, którą da się sterować. Wiedzą to inwestorzy, w spółkach, którymi zarządzam od długich lat. Zawsze mam swoje zdanie. Nie jestem „zabetonowany”. Jeśli mam zrobić coś innego niż sobie wymyśliłem, to muszę się do tego przekonać. Nie mam takich obaw. Na początku pojawiło się wiele negatywnych głosów, to w pełni zrozumiałe. W mojej ocenie, kontakt ze społecznością Korony jest w porządku, bo jestem uczciwy. Odrobiłem też wiele lekcji, chcę się rozwijać i wyciągać wnioski – tłumaczy Łukasz Jabłoński.

Bycie radnym i prezesem klubu miejskiego budzi szereg zagrożeń i wątpliwości. Podczas rozmowy poruszyliśmy kilka z nich. Odsyłamy do tych najważniejszych

1. Jak będzie wyglądało głosowanie nad kolejnym, ewentualnym wsparciem Korony przez miasto. Radni PiS-u zawsze głosowali za. Czy jeśli prezes będzie radnym sejmiku tego ugrupowania, to nie będzie to budziło konfliktu? 

2. Czy Korona nie zamyka sobie drogi do ewentualnego ubiegania się o wsparcie rządowe. Bez odpowiedniego lobbowania klub może mieć z tym problem. 

3. Co, jeśli sejmik województwa będzie musiał podjąć jakąś decyzję, która bezpośrednio będzie dotyczyła Korony. Bycie sędzią we własnej sprawie na pewno nie zostanie dobrze przyjęte. 

Wreszcie, co stanie się po kwietniowych wyborach na prezydenta Kielc. Jeśli Łukasz Jabłoński zostanie radnym, to nowy włodarz miasta (np. z innej opcji politycznej) nie będzie z tego zadowolony, co zapewne poskutkuje odwołaniem. Czy warto podejmować takie ryzyko?

– Mam bezpośredni wpływ na samego i na to, jak funkcjonuje ten klub. Mam trzy lata doświadczenia. Każdy może określić mnie przez pryzmat tego czasu. Jestem spokojny o to, że klub nie zostanie upolityczniony. Są też takie obszary, które są niezależne ode mnie. Rysujemy sobie plany kolorowe, ale przecież może pojawić się prezydent, który uzna, że nie ważne jak się zachowuje, nie będzie akceptował takiej sytuacji. Będę musiał to uszanować. Jeśli prezydentem zostanie ktoś komu zależy na dobru miasta i każdej społeczności, a Korona jest ważna dla wielu ludzi, wtedy zapewne będzie chciał skorzystać z moich usług. Nawet na zasadzie wolontariatu. Korona nie jest dla mnie tylko pracą. Przeżyłem z nią wiele chwil. Czasami budziłem się nawet w nocy, bo byłem w tarapatach finansowych. Byłem na granicy wytrzymałości. Wówczas żyłem w przekonaniu, że jeśli złożę rezygnację, to wszystko się rozleci. Starałem się budować struktury, aby nie były zależne od jednej osoby. Teraz miałem spotkanie z prezydentem Bogdanem Wentą. On nie był ucieszony. Nie wiedział o tym wcześniej. Powiedziałem mu, że ma prawo się z tym nie zgadzać. Jeśli zdecydowałby, że chce mnie odwołać, to tylko tak, żebym mógł wprowadzić nowego prezesa. Zrobiłbym to w pełni za darmo. Ewentualna nowa osoba musi być lepsza ode mnie. Tylko wtedy klub będzie się rozwijał. Nie było takiego pomysłu. Prezydent nie kierował się swoimi prywatnymi opiniami. Jeżeli zostanę wybrany, to jestem spokojny o siebie – tłumaczy Łukasz Jabłoński.

Kolejna kwestia to ewentualny zarzut o wykorzystywanie pozycji w klubie podczas kampanii.

– Od momentu, kiedy zapadła decyzja, to poprosiłem wewnątrz klubu, aby ograniczyć sytuacje, w których mogę zaistnieć np. na jakimś zdjęciu. Jeśli będzie konieczność wręczenia jakiejś ramki dla piłkarza za liczbę występów, to chcę, aby robił to tylko Paweł Golański (dyrektor sportowy klubu – przyp. red.). Mnie w oficjalnej komunikacji było mało. Mam swoje kanały do kontaktu z kibicami. Będę starał się zadbać o to, aby nikt nie powiedział, że próbuje wykorzystać Koronę wprost. Jestem to winny kibicom – mówi Łukasz Jabłoński.

Rozmowa z prezesem Korony jest wielowątkowa. Trwa 47 minut, dlatego zachęcamy do obejrzenia jej w całości.

fot. Patryk Ptak, Mateusz Kaleta

Przeczytaj także