Przeczytaj także
Piątkowy wieczór w hali przy ulicy Krakowskiej przyniósł bardzo dużo emocji. W meczu otwierającym 7. kolejkę Ligi Centralnej, Suzuki Korona Handball przegrała z MTS-em Żory po rzutach karnych.
Zespół ze Śląska przystąpił do rywalizacji w roli faworyta. Dysponuje mocnym składem, którego celem jest awans do Orlen Superligi. MTS pewnie wygrał pierwsze sześć meczów.
W Kielcach trafił jednak na spory opór. Po pierwszej połowie Suzuki Korona Handball prowadziła 11:10. Po zmianie stron w bramce jeszcze lepiej spisywała się Nina Smelcerz. Kielczanki zbudowały siedmiobramkową przewagę. Na kwadrans przed końcem prowadziły 19:12. Później ich gra uległa zacięciu.
Miejscowe zaczęły przegrywać pojedynki z bramkarką. MTS zbliżył się na dwa trafienia. Kielczanki nie wykorzystały szansy na spokojną końcówkę. Minutę przed końcem przyjezdne zdobyły gola na 21:20. Gospodynie zgubiły piłkę, a drużyna z Żor doprowadziła do rzutów karnych. W nich wygrała 4:2. „Siódemek” nie wykorzystały Marta Rosińska i Weronika Janczarek.
– Nie wiem, czy ktoś za wcześnie pomyślał, że już wygraliśmy. Wystarczyło dorzucić jedną, może dwie bramki z czystych sytuacji i zamknąć ten mecz. Nie wykorzystaliśmy nawet gry w przewadze na dwie minuty przed końcem. Historia piłki ręcznej zna nie takie przypadki. Dla naszego młodego zespołu to nauczka na przyszłość. Pozostaje żal, bo długo patrząc na naszą grę, ręce same składały się do oklasków. Wychodziły nam wszystkie założenia. Odcięliśmy ich największą broń, czyli koło. Bardzo dobrze spisywaliśmy się w obronie, pomogła nam Nina. Szliśmy małymi krokami do zwycięstwa. Coś się załamało. Pewnie przed meczem ten punkt wzięlibyśmy w ciemno, ale teraz jest duży niedosyt – powiedział trener Paweł Tetelewski.
Najskuteczniejsza w kieleckim zespole była Nikola Leśniak, która zdobyła pięć bramek.
W przyszłą sobotę Suzuki Korona Handball pojedzie do Poznania.
fot. Patryk Ptak