Przeczytaj także
Po hitowym meczu Ligi Mistrzów, przed Industrią Kielce bardzo ciekawe spotkanie w Orlen Superlidze. W niedzielę podopieczni Tałanta Dujszebajewa zagrają w Hali Legionów z Azotami Puławy.
W środę „żółto-biało-niebiescy” szósty raz w historii ograli Paris Saint-Germain. Po niezwykle emocjonującym boju wygrali 30:29, sprawiając idealny prezent Bertusowi Servaasowi, który tego dnia oficjalnie pożegnał się z kibicami. Jedyny minus to strata Alexa Dujszebajewa, który uszkodził mięsień dwugłowy uda i czeka od czterech do sześciu tygodni przerwy.
W niedzielę do Kielc przyjeżdżają Azoty, które chcą wrócić na superligowe podium. Poprzedni sezon okazał się dla nich porażką. Odległe szóste miejsce nikogo na Lubelszczyźnie nie satysfakcjonuje. Latem prezes Jerzy Witaszek zdecydował się na zatrudnienie trenera z mocnym nazwiskiem. Takim na pewno jest Sergiej Bebeszko. 55-letni Ukrainiec odnosił sukcesy jako zawodnik. W drużynie z Tałantem Dujszebajewem zdobywał mistrzostwo olimpijskie w Barcelonie. Jako trener prowadził m.in. Mieszkowa Brześć i Motor Zaporoże. Po sześciu meczach klub z Puław ma 13 punktów. Ostatnio rozbił u siebie MMTS Kwidzyn.
– Puławy mają różną twarz w tym sezonie. Potrafią grać na równi z Płockiem, gdzie praktycznie do końca bili się o zwycięstwo. Sprzedali się fajnie, ale później przegrali po karnych z Opolem. Gubią punkty. Sergiej Bebeszko jest bardzo dobrym fachowcem. Przez kilka lat prowadził drużyny w Lidze Mistrzów. Potrzebuje jeszcze czasu, aby wpoić drużynie swój styl. Z tego mogą wynikać wahania formy. Nie można ich lekceważyć. Oni chcą wrócić na podium – wyjaśnia Krzysztof Lijewski, drugi trener kieleckiego zespołu.
Sergiej Bebeszko długo pracował na Białorusi, dlatego dobrze zna go Arciom Karaliok.
– Przez wiele lat był trenerem w Lidze Mistrzów. Jeśli teraz przyszedł do Superligi, to znaczy bardzo dużo i to bardzo dobra informacja. Jego nazwisko jest znane w Europie, to były mistrz olimpijski. Trenerów z taką przeszłością jest niewielu – tłumaczy obrotowy z Białorusi.
Azoty muszą radzić sobie bez Michała Jureckiego. Były zawodnik kieleckiego klubu stracił cały poprzedni sezon przez kontuzję piątej kości śródstopia. Niestety, po letnich przygotowania znów zaczęła dokuczać mu stopa. Nie doszło do złamania, ale „Dzidziuś” musi być oszczędzany. Być może wróci w połowie października. Zapewne były kapitan „żółto-biało-niebieskich” pojawi się w Hali Legionów.
Niedzielne spotkanie rozpocznie się o godz. 15.
fot. Patryk Ptak