Przeczytaj także
Po ośmiu latach Industria Kielce ponownie zagra we wrocławskiej Orbicie. W niedzielę, w 10. serii Orlen Superligi, zmierzy się z WKS-em Śląskiem, drugą najbardziej utytułowaną drużyną w historii polskiego szczypiorniaka.
W okresie nieobecności Śląska na najwyższym szczeblu drużyna ze stolicy Świętokrzyskiego przegoniła go w tabelach historycznych i wyśrubowała liczbę zdobytych tytułów mistrza Polski do 20. Zespół z Wrocławia ma ich 15. WKS święcił największe sukcesy w latach 70. ubiegłego wieku. Ostatnie mistrzostwo zdobył w sezonie 1996/97 pod wodzą Jerzego Klempela.
Śląsk wrócił do elity po ośmiu latach w bardzo dobrym stylu. Po pierwszych kolejkach można powiedzieć, że jest bardzo walecznym beniaminkiem. Na koncie ma pięć punktów: za porażkę po karnych z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski i zwycięstwo w Kwidzynie. Ekipa Bartłomieja Koprowskiego przegrała kilka spotkań minimalnie, jak chociażby z Azotami Puławy (35:36), gdzie długo znajdowała się na prowadzeniu. Ostatnio uległa w „Derbach Dolnego Śląska” Zagłębiu w Lubinie 31:37.
W zespole z Wrocławia nie brakuje ogranych zawodników na superligowym poziomie na czele z Patrykiem Małeckim, Mateuszem Jankowskim, Wiktorem Kawką, a także pochodzącym z Końskich Hubertem Korneckim. – Ten zespół potrzebuje trochę czasu, by zgrać się w pełni. Punkty, które już zdobyli dają im prawo myśleć pozytywnie o przyszłości. Myślę, że dla nich celem numer jeden jest utrzymanie. Są tam zawodnicy, którzy zdobywali już medale w Superlidze, więc nie można bez szacunku patrzeć na tych rywali – mówi Tałant Dujszebajew, trener kieleckiego zespołu.
Industria Kielce we Wrocławiu (niedziela, godz. 12.30) chce poszukać dobrego rytmu po porażce z Aalborgiem. Na długi wyjazd pojedzie raczej w ograniczonym składzie. W perspektywie ma ważny, wyjazdowy mecz w Segedynie.
fot. Patryk Ptak, Śląsk Wrocław