
W poprzednim tygodniu Leszek Czarny został prezesem Korony Kielce. Bliski współpracownik Łukasza Maciejczyka szykował się do tej roli od kilku miesięcy. W rozmowie z naszym portalem, która odbyła się w restauracji La Sora w Hotelu Binkowski, szczegółowo opowiedział o tym, co do tej pory udało się zrobić w klubie, ale również o planach na najbliższe miesiące. Zachęcamy do oglądania!
Damian Wysocki: – Wraz z początkiem października został pan nowym prezesem Korony. W klubie jest od pół roku, razem z Łukaszem Maciejczykiem. Taka zmiana była planowana od samego początku?
– To było planowane od długich tygodni. Łukasz Maciejczyk zapowiadał zmianę na stanowisku prezesa od początku wejścia do klubu. W naszej pracy nic się nie zmieniło. Robię to, co robiłem do tej pory. Moja działalność skupia się na kwestiach organizacyjno-administracyjnych, powoli dotykam aspektu sportowego.
Leszek Czarny: – Na październikowej konferencji prasowej prezydent Agata Wojda użyła sformułowania, że Korona w rękach duetu Maciejczyk-Czarny jest bezpieczna. Rzeczywiście, panowie są takim zgranym teamem, bo współpracujecie od lat?
– Łukasza traktuje jako swojego przyjaciela. Nasze działania, na różnych polach, dotychczas przynosiły wymierne sukcesy. Liczę, że podobnie będzie przy Koronie. Świetnie się rozumiemy i dogadujemy.
– Nie ma co ukrywać, że ostatnie pół roku, dla obu panów było bardzo intensywnym czasem. Przejęcie klubu było nagłe, weszliście w nowe dla siebie środowisko. Co udało się zrobić w tym okresie?
– My chyba najlepiej wiemy, ile kosztował nas ten czas od strony zaangażowania. Było sporo stresu, nerwów, całego szeregu rzeczy, których nie widać na zewnątrz. Może to słowo zabrzmi już po raz setny, ale udało się wprowadzić stabilizację. Po drugie, tchnąć trochę dobrego ducha nadziei w bieżącą działalność klubu. To przekłada się na aspekt sportowy. Mamy bardzo fajną grupę osób, które pracują i współpracują z Koroną. Oni wierzą w sens tego, co robimy. Myślę, że atmosfera jest bardzo dobra. Od strony zewnętrznej udało się utrzymać dotychczasowych sponsorów, ale też przyciągnąć nowych. Jest szereg prac związanych z infrastrukturą na stadionie. Powoli, krok po kroku, staramy się rozwijać. Po okresie wynikającym z długiego procesu prób sprzedaży klubu, on sobie gdzieś dryfował, teraz zaczyna płynąć we właściwym kierunku. Rozwijamy żagle.
– Przejęcie klubu odbyło się w ekspresowym tempie. Nie było czasu na głębokie analizy. Czy przez te pół roku udało się zamknąć większość spraw związanych z przeszłością?
– Powiedzieć, że ten zakup był spontaniczny, to zbyt delikatne określenie. Wchodząc w tę transakcje nie przeprowadziliśmy pełnego procesu analizy, całkowicie zawierzyliśmy deklaracją ze strony miasta i raportowi przygotowanego dla innego podmiotu, który również nosił się z zamiarem zakupu. Wszystkie informacje zostały potwierdzone. Nie było zatem rzeczy, które od strony finansowej i prawnej nas szczególnie zaskoczyły. Był cały szereg spraw, które trzeba było rozwiązać. Tak samo jak zaległości, które trzeba było spłacić. Dzisiaj możemy powiedzieć, że większość problemów została rozwiązana. Obecnie bardziej skupiamy się na przyszłości niż na sprzątaniu starych rzeczy.
– W jaki etap wchodzi teraz Korona? Jakie są priorytety na najbliższe tygodnie, miesiące?
– Obecnie mamy cały szereg rozmów dotyczących przedłużeń kontraktów z zawodnikami. Pierwsze zostały zamknięte w poprzednim tygodniu, bo na dłużej zostaje z nami Dawid Błanik. Tym tematem głównie zajmują się Łukasz Maciejczyk, dyrektor sportowy i sztab szkoleniowy. One idą we właściwym kierunku.
Od strony organizacyjnej mamy ogrom pracy przy rozbudowie sky-boxów na stadionie Dziękujemy firmie Creo Concept, która jest naszym partnerem w tym zakresie, za jej wkład. W przeciągu tygodnia powstaną kolejne takie miejsca. Mogą się pochwalić, że wszystkie zostały już sprzedane. Docelowo będzie ich 14, z czego jeden będzie dodatkową strefą gastronomiczną, a drugi sklepem kibica, aby fani mogli nabyć koszulkę, szalik i inne gadżety. Zakładam, że pod wpływem bardzo pozytywnych emocji sportowych. Musimy dokończyć rozmowy ze sponsorami. Prowadzimy je z trzema dużymi, ogólnopolskimi podmiotami. Jeśli chodzi o miejsce na stroju sportowym, to mamy tylko jedno na rękawku. Z jednej strony cieszę się, że prawie wszystko sprzedaliśmy, ale z drugiej jest żal, bo wydaje mi się, że jeszcze udałoby się coś w tym temacie zrobić. Cieszę się, że niedawno dołączyła do nas lokalna firma, kierowana przez rodzinę Matysków. To ludzie stąd, związani z klubem, którzy ogromnie przeżywają każde spotkanie. Mam nadzieję, że będą za nami.
Kolejnym obszarem, na którym chcemy się skupić jest budowanie klubu biznesu, przyjaciół Korony. Chcemy integrować lokalne środowisko wokół klubu. Posiadanie kilkudziesięciu przyjaciół, daje nam większe oparcie finansowe niż posiadanie jednego dużego sponsora. To zadania na najbliższe cztery, pięć miesięcy,
– Start nowego sezonu jest wymarzony, podobnie jak postawa zespołu od początku tego roku.
– Jesteśmy bardzo wysoko. Pewnie nikt z nas w marcu nie przypuszczał, że za kilka miesięcy będziemy rozmawiać i patrzyć na tabelę z perspektywy wyższych miejsc. Nadal jesteśmy pokorni i pamiętamy, jakie wyznaczyliśmy sobie cele. To przede wszystkim, powtarzana do znudzenia, stabilizacja. Do tego pewność, że nie martwimy się o utrzymanie, tylko jesteśmy w środku tabeli. To pozwoli na rozbudowę klubu i dalszy rozwój.
– Łukasz Maciejczyk w swoim trzyletnim planie na klub założył, że budżet na trwający sezon wyniesie 30 milionów złotych. Patrząc na letnie okienko transferowe, na to jacy zawodnicy trafili do Kielc, nie da się ukryć, że został on przekroczony.
– Na pewno przekroczymy ten pułap w tym roku i to znacznie. Możemy uchylić rąbka tajemnicy, że po sporządzeniu założeń na ten sezon, mamy jeden z bardziej stabilnych i zrównoważonych budżetów, spełniamy wszystkie przesłanki, kowenanty nałożone m.in. przez Ekstraklasę. Oczywiście, jeszcze wiele przed nami, m.in. okienko zimowe, gdzie również coś może się wydarzyć. To wszystko zależy od różnych rzeczy. Kiedy dogadujemy się z nowym sponsorem, to Excel zmienia się na plus. Naszym celem jest systematyczne powiększanie budżetu.
– Zapewne obecna sytuacja sportowa sprzyja w prowadzeniu rozmów ze sponsorami? W tym momencie Korona jest atrakcyjna również jako partner dla ogólnopolskich marek?
– Pierwsze trzy, cztery miesiące były takim okresem, w którym byliśmy obserwowani przez ogólnopolskie podmioty. Na zasadzie: „co jakiś facet, czyli Łukasz Maciejczyk, sobie tutaj wymyślił”. Myślę, że to, gdzie jest teraz Korona, jak gra, uchyla nam kolejne drzwiczki do rozmów. Mam nadzieję, że to doprowadzi do wejścia kolejnych sponsorów. Życzę sobie i wierzę w to, że to nie będzie moda na Koronę, tylko będzie to miłość do klubu. Mody mają to do siebie, że przemijają. Miłość powinna być – może nie na całe życie, bo to różnie bywa – ale na dłuższy okres. Wtedy będziemy mogli powiedzieć, że sponsorzy i kibice, którzy przychodzą na stadion, będą z nami na stałe, bo będą widzieli jakość, odzwierciedlenie pracy wszystkich nas w klubie na murawie, a to będzie przynosiło im radość.
– Letnie okienko transferowe pokazało, w którym kierunku ma iść Korona? Ściągnięto kilku jakościowych zawodników, ale dalej młodych, z potencjałem sprzedażowym. W przyszłości to pomoże jeszcze w umacnianiu pozycji zespołu?
– To pokazało tendencje w Koronie na chwilę obecną. Nie ulega wątpliwości, co wybrzmiało już parokrotnie ze strony Łukasza, potężny nacisk będziemy kładli na akademię i szkolenie własnej młodzieży. To najlepszy kierunek, jeśli chodzi o przyszłe transfery.
– Wyprzedza pan moje kolejne pytania. To jak wyglądają plany na akademie, pewnie tworzenie odpowiednich warunków do treningów?
– Nadal jesteśmy bardzo mocno zainteresowani rozbudową obiektu przy ulicy Prostej. Przy całym szeregu bieżących działań, pewnie to wymaga jeszcze troszeczkę czasu. Chcemy położyć duży nacisk na rozwój akademii. Nie ukrywam, że jeden ze sponsorów, z którymi rozmawiamy, miałby zaangażować się właśnie w akademię. Mam nadzieję, że dołączy do nas od kolejnego roku. Fundusze pozyskane w ten sposób diametralnie zmieniłyby sytuację szkolenia młodzieży.
– To jeszcze coś dla kibiców. Wiemy, że oni sami walczą o to, aby Exbud Arena w całości była „żółto-czerwona”, czy w planach są inne inwestycje w stadion. Wiemy, że szwankuje nagłośnienie, że murawa ma już kilka lat. Czy tutaj są prowadzone rozmowy z miastem o kolejnych zmianach przy Ściegiennego?
– Jesteśmy u progu podpisania umowy z miastem dotyczącej dzierżawy stadionu na kolejny rok. Zdajemy sobie sprawę, że budżet Kielc jest ograniczony. Jeśli chodzi o kibiców, to koncentrujemy się na aspektach, które są zależne o nas. Chcemy poprawić sklep kibica i kwestie związane z gastronomią. Poważnie myślimy o wymianie części krzesełek na bardziej miękkie od strony lóż. Tym zajmujemy się tu i teraz. Jest też pomysł na rozbudowę infrastruktury od głównego wejścia, stworzenia strefy gastronomicznej. Jesteśmy na etapie sprawdzania kwestii formalnych. Marzy mi się, aby było tak jak jest w wielu klubach, aby ludzie przychodzili na mecz z dużym wyprzedzeniem, żeby mieli dobre warunki, aby coś zjeść, napić się, posiedzieć i nacieszyć się atmosferę w sensownie stworzonym barze sportowym. Ten dzień spotkania powinien być świętem.
– To już na koniec. Wkręcił się już prezes w mecze? Widzimy, jak spotkania przeżywa Łukasz Maciejczyk.
– U pana prezesa jest podobnie. Stresuję się ogromnie. W trakcie meczu przeżywam bardzo. Po meczu wałkuję skróty w nieskończoność. Wciągnęło mnie to ogromnie.
– Dziękuję za rozmowę.