Przeczytaj także
Gdzie leży Świętokrzyskie, wie pewnie niewielu. Gdzie Staszów − prawie nikt. Wsi Wiązownica Kolonia też chyba nikt nie umiałby zlokalizować. Chyba, że jej sołtys, Jacek Piwowarski, i mieszkańcy. No i ja. Od niedawna.
Drugi odcinek cyklu „Egzotyczne czy Kieleckie” , w którym razem z marką DAFI pokazujemy i opisujemy miejsca o wyjątkowych walorach przyrodniczych w naszym regionie
Zobacz pierwszy odcinek: NIE TRZEBA JECHAĆ DO AMAZONII
Mijając powiatowy Staszów i jadąc na wschód przez przepastne lasy staszowskie, we wsi Wiśniówka skręca się w lewo. Kilka kilometrów dalej ląduje się w sercu Wiązownicy Kolonii, na przykład pod budynkiem prawie 120-letniej szkoły. Jeśli akurat jest ranek, słychać tylko piejącego koguta. Po chwili śpiewa już wszystko inne. Dziesiątki rozmaitych gatunków ptaków starają się przekazać światu wiadomość, że są! Gotowe mnożyć się, wić gniazda, wciskać wszędzie ruchliwe i barwne ciałka – w dziuple ogromnych wierzb, pomiędzy deski starej szkoły, pod dachy domów, na pola, łąki i w pobliskie lasy.
Monety sprzed wieków, sprzęty też…
Wiązownica jest stara. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1255 roku. Oprócz wiekowej szkoły znajduje się tu prawdopodobnie jedyna w Polsce… latarnia leśna, która chyba od XV wieku wyznaczała szlak handlowy, wiodący przez tutejsze lasy. Istnieją podania mówiące o cmentarzu, na którym leżą szwedzcy żołnierze z czasów Potopu. Wielkim krajobrazowym zadziwieniem jest stojący nad rzeką Kacanką pałac z XIX wieku, który nijak nie pasuje do okolicy, a jednocześnie stanowi jej nieodłączny i cenny walor. Na niejednym podwórku do dziś odnajduje się też monety z XVII wieku, a stare stodoły pełne są sprzętów, których obecnie już prawie nikt nie umie rozpoznać i nie wiadomo, do czego kiedyś służyły.
To już nie są Góry Świętokrzyskie. To Pogórze Szydłowskie, będące częścią Wyżyny Miechowskiej. Geologicznie i przyrodniczo okolica ciąży ku Podkarpaciu i Lubelszczyźnie i trochę Małopolsce. To takie piękne Nigdzie o niewyraźnych granicach i zatartej przez czas tożsamości.
Przyrodniczo okolicę kształtuje bliskość Wisły i czuć tu, że kawałek dalej rozpościera się inny, południowo wschodni świat otwartych przestrzeni, kseroterm i stepów mocno nagrzanych słońcem, ale z wilgotnym, nadrzecznym powietrzem. Przez samą Wiązownicę płynie urocza, naturalna rzeczka Kacanka, która wpada do Koprzywianki, a ta już prosto do Wisły. Nadrzeczne łąki i inne mokradła to drugi z warunków kształtujących tutejszą przyrodę. Na brzegach obwałowanych łagodnymi pagórkami rosną resztki ciepłolubnych muraw kserotermicznych, które szybko zarastają, a jednocześnie są siedliskiem rzadkich gatunków roślin i zwierząt. Nieco dalej od granic wioski rozpościerają się wspaniałe lasy bukowe pocięte wąwozami, naturalnymi strumieniami, zaś miejscami wystają wapienne i piaskowcowe wychodnie skalne z naturalnymi jaskiniami, które świadczą o tym, że znajdujemy się na obszarze krasu.
Wyjrzyj przez okno
Nie wiem, ile jest w Polsce wsi, w których na własnym podwórku można obserwować modliszki, stwierdzać nowe dla całej Wyżyny Miechowskiej kusaki, z kuchni patrzeć na dudki, dzięcioły białoszyje i zielonosiwe, błotniaki łąkowe i stepowe, sokoły wędrowne i kobuzy, czajki i derkacze, bociany białe i czarne oraz żołny, gdzie drogę do miejscowego sklepu przecina zagrożony wymarciem niejadowity wąż − gniewosz plamisty. Nie znam drugiej wsi w Polsce, w której nocą możesz usłyszeć puszczyka, pójdźkę, płomykówkę, sowę uszatą i patrzeć na akrobacje uszatki błotnej, która należy do najbardziej zagrożonych wymarciem ptaków w Polsce. A już z pewnością nie ma więcej niż kilka takich wsi w Polsce, gdzie w upalną noc możesz usłyszeć… syczka. To malutka sowa, która nie lęgnie się w Polsce. Jej naturalny zasięg to południowa Europa i północna Afryka. To jedna z najmniejszych sów na naszym kontynencie. Osiem gatunków sów w jednej świętokrzyskiej wsi. Uwierzcie mi, nie ma takiej drugiej wioski w całym naszym kraju!
Wyjdź przed dom…
Kiedy wieczorem wyjdziesz przed dom w Wiązownicy, powiedzmy we wrześniu, przystaniesz na chwilę, przyzwyczaisz oczy do mroku, spojrzysz w niebo, to… nie uwierzysz. Możesz być pewien, że nie widziałeś wcześniej tylu gwiazd! Droga Mleczna jest tu olśniewająca. Stoisz tak i patrzysz, a za płotem słyszysz coś, co paraliżuje cię i brzmi jak głos jakiegoś mitycznego stwora. To jeleń odbywa rykowisko. Jest od ciebie 30, może 40 metrów, a 300 metrów dalej… słychać ich więcej i już z każdej strony! Głębokie, demoniczne porykiwania samców jelenia szlachetnego. Dreszcze chodzą ci po plecach, nie chcesz się ruszyć, żeby nie uronić ani chwili z tego spektaklu dzikiej przyrody.
… i idź na spacer
Latem możesz pójść wąwozem porośniętym starymi lipami, klonami i wiązami, pełnym ptaków i zagrożonych wymarciem gatunków grzybów, w kierunku Pałacu Dzięki. Stoi, mając za plecami górkę z piękną buczyną i najwyższymi w województwie daglezjami, a z przodu – rzeczkę Kacankę z jej doliną. W tym miejscu jej dolina jest wąska, ale wypełniona torfem i porośnięta łąkami pełnymi rdestu wężownika. Na rdeście siadają czerwończyki fioletki, które znikają ze świata przyrody tak szybko, jak topniejący śnieg na przedwiośniu. Pełno tu malutkich, paromilimetrowych ślimaków-poczwarówek, które też są uznane za zagrożone wymarciem. Zimą kwiczą wodniki, skryte ptaki, których głos rzeczywiście przypomina dźwięki wydawane przez świnię. Jednak tym miejscem władają błotniaki stawowe. W monumentalnych, dziuplastych wierzbach, jeśli jesteś uważny, dostrzeżesz sporego chrząszcza, pachnicę dębową. Pachnicę dawniej były związane pradawnymi puszczami liściastymi, których dziś już nie ma. I pachnic też prawie już nie ma. Chyba, że w starych, przydrożnych drzewach.
Kiedy się chodzi po tych zakamarkach, można odnieść wrażenie, że co jakiś czas zmienia się kraj zwiedzania. Czasem jesteś w Toskanii, czasem na Bałkanach a czasem na węgierskiej prowincji. W ciągu jednego dnia możesz być nad nizinną rzeczką, na torfowisku, na łące, w wąwozie lessowym, w lesie karpackim, na ciepłolubnych stepach i w małej, uroczej wiosce na końcu świata, która sama umie pomieścić to wszystko tak długo, jak długo pozwolą jej na to ludzie…
Autor: Łukasz Misiuna