Przeczytaj także
Początek sezonu przyniósł Koronie Kielce wiatr w oczy. Zespół Kamila Kuzery zdobył punkt w trzech meczach, ale większym problemem są kłopoty zdrowotne czołowych zawodników. O przełamanie będzie niezwykle trudno. W niedzielę wieczorem „żółto-czerwoni” zagrają na wyjeździe z Legią Warszawa.
Kielczanie nie wyglądali źle w pierwszych konfrontacjach. W startach ze Śląskiem Wrocław (1:1) oraz ŁKS-em (1:2) i Górnikiem Zabrze (0:1), wykazywali się niezłą organizacją gry. Rywale nie mieli zbyt wielu szans bramkowych. Problemy „żółto-czerwonych” zaczynały się pod polem karnym przeciwników, gdzie brakowało przyspieszenia i odważniejszych decyzji. Podopiecznym Kamila Kuzery uciekała również koncentracja w kluczowych momentach. W przegranych spotkaniach stracili bramki w doliczonym czasie, po rzutach rożnych.
– Początek nie jest zadawalający. Liczba punktów nie jest taka, jaką byśmy chcieli mieć. Za nami dopiero trzy rozegrane kolejki. Wiemy, że to, co robimy pcha nas w dobrą stronę. Nie brakuje nam dużo, aby punktować. Przyjdzie moment, w którym zaczniemy wygrywać – przekonuje Xavier Dziekoński, bramkarz „żółto-czerwonych”.
Moment do przełamania jest niezwykle trudny. Korona jedzie na Łazienkowską, gdzie wygrał tylko raz w historii. W sierpniu 2015 roku podopieczni Marcina Brosza zwyciężyli 2:1, a najważniejszą bramkę w swojej karierze, w doliczonym czasie, zdobył Michał Przybyła. W zdecydowanej większości pojedynków, to stołeczna drużyna cieszyła się z kompletu punktów.
„Wojskowi” zaliczyli mocne otwarcie sezonu. U siebie pewnie ograli beniaminków z Łodzi i Chorzowa, solidarnie po 3:0. Ostatnio, ale na wyjeździe, zatrzymał ich ekstraklasowy nowicjusz z Niepołomic. Puszcza zremisowała 1:1.
Podopieczni Kosty Runjaicia rywalizują na dwóch frontach. W czwartek awansowali do IV rundy Ligi Konferencji. Po szalonym spotkaniu pokonali na wyjeździe Austrię Wiedeń 5:3, odrabiając straty z pierwszego meczu. Wicemistrzowie Polski prowadzili już 3:0, a później zgotowali sobie nerwy na własne życzenie. Gola na wagę awansu zdobył w ostatniej minucie Ernest Muci.
Last action hero 💥#FAKLEG #Muci pic.twitter.com/BDe6EtuFGs
— FotoPyK (@FotoPyK) August 18, 2023
– Widać u nich dużą jakość piłkarską, ale też wyrachowanie. Zmiennicy nie są gorsi, zdobywają bramki. Przed nami bardzo ciężki mecz. Trzymam się jednego. Jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Do tej pory o tym, że nie punktowaliśmy decydowały detale. Musimy być konkretniejsi w ostatniej tercji. Gdzie zagrać dobry mecz, jak nie na Legii? – mówi Kamil Kuzera, trener „żółto-czerwonych”.
Korona musi nauczyć się grać bez Jakuba Łukowskiego, który na środowym treningu zerwał więzadło krzyżowe przednie w lewym kolanie. Najlepszego strzelca drużyny z poprzedniego sezonu czeka kilkumiesięczna pauza. Z problemami z plecami nie uporał się jeszcze Piotr Malarczyk, co również ogranicza możliwości kadrowe.
– Nasza sytuacja pozostawia wiele do życzenia. Nie możemy korzystać z ludzi, którzy odgrywali ważną rolę w zespole. Dzisiaj mają urazy i musimy na nich czekać. Kilka osób walczy o to, żeby wrócić. Jest olbrzymie serducho, aby pomóc drużynie. Widzę chęć w środku, aby wrócić na właściwe tory. Chcemy zacząć wygrywać. Kibice, dziennikarze oczekują punktów. Chcemy je zdobywać. Bez względu na wszystkie okoliczności – wyjaśnia Kamil Kuzera.
Jego drużyna, która zanotowała fantastyczną rundę wiosenną, narodziła się właśnie w Warszawie. Pod koniec stycznia, w pierwszym spotkaniu z serii rewanżowych przegrywała już 0:3, ale ostatnie 30 minut wlało nadzieję na lepsze jutro. Dwa gole strzelił wprowadzony z ławki Jewgienij Szykawka. Reszta jest historią. Teraz również nie jest kolorowo, więc może to moment na pokazanie koroniarskiego charakteru?
– Hasło sprzed sezonu – „wygrać za wszelką cenę” – nabiera swojej mocy – kwituje szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
Niedzielne spotkanie w Warszawie rozpocznie się o godz. 20.
fot. Patryk Ptak