Arkadiusz Moryto nie może pomóc reprezentacji Polski na Euro 2024 z powodu urazu barku. – Przekonałem się na własnej skórze, że tego typu kontuzja to skomplikowana sprawa – mówi zawodnik, który w poniedziałek rozpoczął z Industrią Kielce przygotowania do drugiej części sezonu.
Prawoskrzydłowy nabawił się urazu na początku listopada w sparingu Polski z Węgrami w Segedynie. Pierwsze diagnozy były optymistyczne i zakładały jego powrót po około miesiącu. Ból jednak nie ustępował, a rehabilitacja przebiegała mozolnie. 26-latek zagrał w meczu z Orlen Wisłą Płock. Pojechał na zgrupowanie reprezentacji, ale dalej odczuwał ból przy oddawaniu rzutów i nie pojechał na Euro.
W poniedziałek Arkadiusz Moryto był jednym z ośmiu zawodników Industrii, którzy rozpoczęli przygotowania do drugiej części sezonu w Kielcach.
– Czuję się lepiej. Teraz miałem dwa tygodnie bez rzucania i w ogóle bez większości zabiegów, które odbywałem. Ze sztabem medycznym ustaliliśmy, że ręka potrzebuje trochę odpoczynku. Ona przez miesiąc była mocno maltretowana różnymi rodzajami terapii. Dzięki temu jest lepiej. Nawet kładę się spać na tę stronę i mogę na niej poleżeć. Jest progres. Zobaczymy, czy będę mógł rzucać – tłumaczy Arkadiusz Moryto.
Prawoskrzydłowy będzie uczestniczył w większości treningów.
– Ręka jest silna i sprawna, ale jest problem przy rzucaniu i odwodzeniu do góry i do tyłu. Ona funkcjonuje w treningu. Mogę wykonywać jakieś lżejsze podania, bardziej od dołu. Nogi i ciało funkcjonują normalnie. Na pewno będę realizował zadania na siłowni, ale też w granicach rozsądku – wyjaśnia prawoskrzydłowy.
Wielokrotnie szczypiorniści podkreślają, że jednymi z najtrudniejszych do pełnego zaleczenia kontuzjami są dotyczące barku.
– Początkowo myślałem, że zagram jeszcze w półfinale Super Globe z Magdeburgiem. Później celowałem w szóstego grudnia i spotkanie w Segedynie. Z Płockiem udało się wystąpić, ale awaryjnie. Po tym miałem nadzieję, że zagram jeszcze na mistrzostwach. Ból jednak doskwierał. Wszystko idzie mozolnie. Na badaniach za wiele nie wychodzi i nie wiadomo do końca, co leczyć. Przekonujemy się, że urazy barku to skomplikowana sprawa. Lekarze w Poznaniu mówili, że to może zajęć miesiąc, dwa albo nawet cztery. To, co się stało było poważne. Bark będzie sam dochodził do siebie i powoli się odbudowywał – wyjaśnia Arkadiusz Moryto.
Kapitan reprezentacji musi oglądać jej poczynania sprzed telewizora. Podopieczni Marcina Lijewskiego zaliczyli dwie wysokie porażki z Norwegią i Słowenią. W poniedziałek zmierzą się z Wyspami Owczymi. To nie tylko spotkanie o honor, ale przede wszystkim o rozstawienie w eliminacjach mundialu.
– Szkoda mi oglądać chłopaków, jak to przeżywają. Zaliczyliśmy dwie bolesne porażki. Trudno odnaleźć się przed telewizorem, kiedy nie mogę im pomóc. Mogę tylko zadzwonić i napisać wiadomość, ale to nie to samo. To będzie dla nas bardzo ważne spotkanie. Chłopaki zagrają dla kibiców, którzy za nimi przyjechali. Na pewno sytuacja mentalna jest ciężka. Oni są rozpędzeni, żyją marzeniami. Będą zmotywowani jeszcze bardziej, bo mają jeszcze jakąś szansę o awans. Bój będzie naprawdę bardzo duży – kwituje Arkadiusz Moryto.
fot. Patryk Ptak