Przeczytaj także
– Zagraliśmy słaby mecz. Jeżeli chcemy punktować, nie możemy się tak prezentować – zwłaszcza jak w pierwszej połowie. W drugiej części nie działo się nic wielkiego piłkarsko. Dołożyliśmy tylko walkę i to wystarczyło do zdobycia punktu – powiedział Kamil Kuzera, trener Korony Kielce, po zremisowanym meczu z Cracovią.
„Żółto-Czerwoni” rozegrali słabą pierwszą połowę. Inicjatywa należała do rywali. W 37. minucie gospodarze popełnili błąd przy zakładaniu pressingu. Rywale wypunktowali ich złe ustawienie. W sytuacji sam na sam znalazł się David Olafsson, który wykorzystał ją z zimną krwią. Gra Korony poprawiła się w okolicy 60. minuty, kiedy Kamil Kuzera zdecydował się na grę dwójką napastników. W 71. minucie do remisu doprowadził Miłosz Trojak. W całym spotkaniu dwie świetne interwencje zanotował Xavier Dziekoński.
– Grając jedną połowę ciężko myśleć o zwycięstwie. Na koniec musimy szanować ten punkt, który wydarliśmy. Było mało piłki nożnej z naszej strony. Operowanie nią było na fatalnym poziomie. To pokazuje, jak dużo trzeba się napracować, aby wywalczyć remis. Musimy to zmienić – wyjaśniał Kamil Kuzera.
– Mieliśmy ogromne problemy, aby złapać wysoki pressing. Uczulaliśmy zawodników, że jeżeli pójdziemy jeden do jednego, to dziesiątki Cracovii będą często pod piłką. Tak było. Nie byliśmy do tego źle przygotowani. W pierwszej połowie biegaliśmy o tempo za wolno. Nie da się odebrać piłki w truchcie. Nie szliśmy na sto procent. Bez determinacji i woli zwycięstwa za wszelką cenę będzie ciężko. Nikt z nas nie jest zadowolony, z tego co pokazaliśmy. Przed nami trudne spotkanie z Rakowem. Jeśli zagramy tak jak pierwszej połowie, to nie mamy czego szukać – tłumaczył szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
– W pierwszej połowie było widać, jak duży strach był w naszych poczynaniach. W drugiej części uprościliśmy wiele rzeczy do maksimum. Byliśmy powiązani, piłka odskakiwała, było dużo nerwów. Mam nadzieję, że uświadomimy sobie, że nie ma się czego bać. Trzeba zabijać zalążki strachu. Przestraszyliśmy się pewnych rzeczy. Ten zespół chce walczyć i zostawiać zdrowie. Moja głowa, aby wróciło to na właściwe tory – zakończył Kamil Kuzera.
MIŁOSZ TROJAK:
To był dla nas bardzo ważny mecz. Każdy z nas wiedział, że jego stawką było „sześć punktów”. Pierwsza połowa była beznadziejna w naszym wykonaniu. Nie było w niej żadnych pozytywów. Nie możemy sobie na coś takiego pozwolić. Druga część wlała trochę więcej optymizmu. U siebie musimy wygrywać. Remisami nie utrzymamy ekstraklasy. Cieszy, że wróciliśmy do meczu i próbowaliśmy wygrać.
Nie ma, co dziwić się kibicom, że po pierwszej połowie na nas gwizdali. Bardzo dziękujemy im jednak, że tak tłumnie przychodzą na stadion. Wiemy, że po części daliśmy tyłka. Wierzę w nasz zespół. Jest w nim sporo jakości. Sztab ma na nas pomysł. Wydaje mi się, że potrzebujemy jednego spotkania na przełamanie, żebyśmy uwierzyli w nasze umiejętności. Musimy poczuć pewność siebie. Tego nam bardzo brakuje. Dziękujemy kibicom, bo pewnie inna drużyna przy takich wynikach grałaby przy pustych trybunach. U nas jest inaczej. Rozumiemy gwizdy. Zrobimy wszystko, aby wyciągnąć z siebie jak najwięcej w następnych meczach. Mamy dwa trudne spotkaniach. Mam apel do kibiców, aby się nie zrażali i dalej byli z nami. Chcemy. Jest w nas duża złość.
MARCEL PIĘCZEK:
Zagraliśmy dwie różne połowy. W pierwszej nic nam się nie układało. W drugiej postawiliśmy wszystko za jedną kartę. Tu było więcej woli walki. Grając jedną połowę w taki sposób, ciężko będzie o zwycięstwa.
fot. Paweł Jańczyk