Szczypiorniści Industrii Kielce zagrają w środę o przełamanie serii porażek w meczach Ligi Mistrzów. Ewentualne potknięcie w Aalborgu będzie oznaczało osiągnięcie najsłabszej serii wynikowej od blisko 15 lat. „Żółto-biało-niebiescy” jeszcze nigdy nie przegrali na terenie aktualnego mistrza Danii.
Niekorzystna seria zespołu Tałanta Dujszebajewa rozpoczęła się 23 października od domowej porażki z Aalborgiem. Duńczycy wygrali zdecydowanie 35:28. W kolejnych dwóch meczach kielczanie musieli uznać wyższość OTP Bank-Picku Szeged. Seria trzech kolejnych porażek w Lidze Mistrzów przytrafiła się klubowi ze stolicy Świętokrzyskiego czwarty raz w historii: wcześniejsze miały miejsce w 2011, 2014 i na przełomie 2018 i 2019 roku. Najgorszą passę „żółto-biało-niebiescy” zanotowali w sezonie 2009/10, kiedy przegrali sześć meczów z rzędu: cztery w grupie i dwa w fazie pucharowej.
W środę historia schodzi na dalszy plan. Ewentualnie, można skupiać się na podtrzymaniu tej pozytywnej: 20-krotny mistrz Polski jeszcze nigdy nie przegrał w Aalborgu, notując tam trzy zwycięstwa i remis. Teraz potrzebuje punktów, aby złapać oddech w trudnej grupie, w której każdy punkt może okazać się tym na wagę awansu. – Nie ma co patrzeć na inne zespoły. Musimy skupić się tylko na sobie. Aalborg gra bardzo dobrze, zbiera punkty. U siebie będą faworytem. Oni mają więcej do stracenia. My jednak też chcemy odnosić zwycięstwa, aby wyjść z tej ciężkiej grupy. Każda wygrana daje dużo. Żeby myśleć tam o zwycięstwie, to wszystko musimy zrobić razy dwa: obrona musi być podwójnie mobilna, skoncentrowana, atak dwa razy lepszy, kontratak dwa razy szybszy. Jeśli to uda nam się zrobić, to o korzystny wynik będzie łatwiej – mówi Krzysztof Lijewski, drugi trener kieleckiego zespołu.
W niedzielę kielczanie męczyli się w ligowym pojedynku w Gdańsku. PGE Wybrzeże prowadziło z nimi już 22:17. W końcówce 20-krotni mistrzowie Polski wygrali 29:27. Zdaniem Arcioma Karalioka, obrotowego kieleckiego zespołu, w tym momencie najważniejsze jest odpowiednie nastawienie mentalne. – Każdy musi poukładać sobie myśli w głowie. Kiedy każdy będzie podchodził we właściwy sposób do tego, co ma robić na boisku, to wtedy stworzymy zespół. Musimy trzymać się bark przy barku – tłumaczy szczypiornista z Białorusi.
Aalborg ma na koncie dziewięć punktów wciąż może myśleć o bezpośrednim awansie do najlepszej ósemki. Ostatnio ograł u siebie Kolstad 30:28. Był to pierwszy mecz w europejskich rozgrywkach pod wodzą Simona Dahla, który zastąpił Maika Machulę, zwolnionego po porażce z mistrzem Norwegii w siódmej kolejce. W prowadzeniu zespołu z perspektywy parkietu pomaga doświadczony Henrik Mollgaard.
– Kiedy do zmiany dochodzi w trakcie sezonu, to ta „nowa miotła” nie może za dużo zmienić, bo to może zburzyć szkielet i rytm drużyny. Może są jakieś małe poprawki, ale to nie rzutuje na pełen obraz zespołu. To bardzo mocna ekipa z reprezentantami krajów skandynawskich. Do bramki wrócił Niklas Landin, a więc facet, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Grają świetnie jeden na jeden w ataku, z dobrą techniką użytkową, niespodziewanymi rzutami bieżnymi, czasami z wyskoku. Do tego szybkie skrzydła, silny obrót. To zespół kompletny – przekonuje Krzysztof Lijewski.
Środowe spotkanie w Aalborgu rozpocznie się o godz. 18.45.