
Przeczytaj także
Korona Kielce notuje jedną z najlepszych rund w swojej ekstraklasowej historii. Podopieczni Jacka Zielińskiego punktują na świętym poziomie, a w tabeli za 2025 rok zajmują czwarte miejsce. Realnie, mogą finiszować na szóstej lokacie. W niedzielę zagrają na wyjeździe z Lechią Gdańsk, która jest o krok od zapewnienia sobie utrzymania w PKO BP Ekstraklasie.
Korona utrzymała się w elicie cztery kolejki przed końcem sezonu. W ostatnim, wygranym spotkaniu z GKS-em Katowice (2:1), piłkarze pokazali, że nie zamierzają przedwcześnie wyjeżdżać na wakacje. Wygrali po golu Dawida Błanika w doliczonym czasie gry. W ostatnich czterech meczach „żółto-czerwoni” zdobyli 10 punktów. Tracą tylko dwa „oczka” do szóstej lokaty, zajmowanej przez Cracovię.
Podopieczni Jacka Zielińskiego notują kapitalną wiosnę. Zdobywają średnio 1,92 punktu na spotkanie. Do tej pory, to najlepszy wynik klubu w poszczególnej rundzie. Lepszy od jesieni sezonu 2007/08. Wówczas zespół pod wodzą… młodszego Jacka Zielińskiego, byłego piłkarza Legii, zdobywał średnio 1,89 punktu na spotkanie. Obecna drużyna ma szansę na poprawę ówczesnych 32 punktów.
Lechia jest na dobrej drodze do utrzymania. Wygrała dwa ostatnie mecze: z Piastem Gliwice (3:1) oraz Cracovią (2:0) i ma pięć punktów przewagi nad czerwoną strefą. Nad morzem bardzo dobrą pracę wykonuje John Carver. Doświadczony Anglik przejął zespół 30 listopada. Od tego momentu Lechia jest siódmą siłą ligi.
– Oczywiście dla Lechii jest to mega ważny mecz, wszyscy wiedzą, w jakiej sytuacji jest ten zespół. Ale nie podejrzewam, żeby nasza motywacja była mniejsza. My też mamy o co grać. Chcemy zbierać kolejne punkty i iść w górę tabeli – mówi trener Jacek Zieliński.
Korona i Lechia grają piłkę przyjemną dla kibicowskiego oka. W efekcie, to może przynieść bardzo ciekawe spotkanie.
– Lechia ma naprawdę duży potencjał, jeśli chodzi o umiejętności piłkarskie. Tam jest naprawdę duża grupa zawodników, którzy potrafią grać w piłkę. Co prawda zabraknie kontuzjowanego Tomasa Bobcka, ale Rifet Kapic, Iwan Żelizko, Maksym Chłań, Camilo Mena, Bohdan Wjunnyk to piłkarze, którzy naprawdę potrafią grać fajnie dla oka na dużej szybkości z polotem. Liczymy się więc z tym, że będziemy musieli po raz kolejny wznieść się na wyżyny, żeby postawić się Lechii, ale taki mamy zamiar – wyjaśnia szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
Korona i Lechia mają wiele wspólnych cech. Są bardzo dobre w końcówkach, odnajdują się przy stałych fragmentach. W ośmiu z jedenastu wygranych spotkań „żółto-czerwoni” zdobywali zwycięską bramkę po 75 minucie. Zespół z Gdańska strzelił cztery gole w czterech ostatnich meczach po 80 minucie.
– Nie ma co dorabiać dodatkowej ideologii. Nikt nie zakłada, że zespół będzie zdobywał bramki tylko w tym okresie. To świadczy o tym, że drużyna potrafi zagrać jeszcze intensywnie w końcówce. Nad tym dużo pracujemy. Skoro dwa kluby mają takie okresy, to ważna informacja dla kibiców, aby wstrzymali się z obiadem do końcowego gwizdka – mówi Jacek Zieliński.
Korona musi radzić sobie ze sporymi brakami kadrowymi. Kielczanie liczą, że z przodu ponownie błyśnie Jewgienij Szykawka, który w ostatnich dwóch meczach wpisał się na listę strzelców. Dla Białorusina były to pierwsze gole w sezonie.
– Ciężko tak jednoznacznie powiedzieć, co decyduje o tym, że napastnik zdobywa gole lub nie. Miałem już takie lata, że w pierwszej rundzie brakowało tych bramek, a w drugiej już pod tym względem było lepiej. Podobnie jest w tym sezonie. Nie zamierzam jednak analizować, dlaczego tak się dzieje. Po prostu skupiam się na każdym następnym spotkaniu, aby pomóc drużynie – mówi Jewgienij Szykawka.
Niedzielne spotkanie w Gdańsku rozpocznie się o godz. 12.15.