"Chcę, żeby kielczanie nie musieli jeździć na koncerty do Warszawy, Krakowa czy Łodzi". Rozmowa z Augustyną Nowacką, nową dyrektorką KCK - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

„Chcę, żeby kielczanie nie musieli jeździć na koncerty do Warszawy, Krakowa czy Łodzi”. Rozmowa z Augustyną Nowacką, nową dyrektorką KCK

fot. Bartłomiej Piwoński

Augustyna Nowacka została nowym dyrektorem Kieleckiego Centrum Kultury. Portalowi wKielcach.info opowiedziała o swoich pomysłach na ożywienie KCK. Koncerty gwiazd, plenerowe wydarzenia na osiedlach, zmiana funkcjonowania sztandarowych imprez czy strefa rekreacji przed budynkiem – to tylko niektóre z nich.

Kieleckie Centrum Kultury to największa miejska instytucja kultury. Jaką ma Pani koncepcję na funkcjonowanie KCK?

Jako mieszkanka Kielc, matka i osoba, która spędza sporo czasu w centrum, łatwo mi dostrzec jakie mieszkańcy mają potrzeby i jak KCK powinien teraz funkcjonować. Uważam, że każdy czas ma swoją koncepcję na działanie instytucji. Nasze pokolenie jest nowoczesne, otacza się smartfonami, tabletami i internetem, dzięki któremu łatwiej jest promować działalność kulturalną. Mieszkaniec teraz ma sporo możliwości uczestniczenia w różnych wydarzeniach kulturalnych. Czasy, kiedy mieszkańcy byli dla instytucji już minęły. Teraz instytucja musi być dla obywatela. Musi słuchać i uczestniczyć w życiu kulturalnym.

W momencie, kiedy przyszłam do KCK zadałam sobie pytanie czego mnie tutaj brakuje. Okazuje się, że brakuje pracowni edukacyjnych i sal do działalności artystycznej. Dolne foyer jest zupełnie nieodkryte, te korytarze, hole czy małą kostiumerię trzeba otworzyć dla mieszkańców. Stąd  też narodził się projekt, dzięki któremu powstanie tam tzw. manufaktura sztuki. Zakłada pracownie sztuki dla osób chcących nauczyć się czegoś więcej niż to, co w tej chwili proponują instytucje kultury. Takie kreatywne miejsce dla każdego.

Poza tym zrobiłam sobie olbrzymią listę co muszę zrobić, po tym gdy przyszłam do KCK. Spotykam się z artystami i różnymi twórcami. Mam od nich mnóstwo komunikatów co można zrobić. Już teraz jesteśmy w trakcie robienia pokoju matki z dzieckiem i wyspy do zabaw, remontujemy też salę do zajęć teatralnych Marka Tercza.

Ambitnych planów nie zweryfikuje budżet? KCK ma do wydania 7 milionów złotych. To dużo?

Zawsze może być więcej. Jeżeli chcielibyśmy zrobić widowisko takie jak robi np. Teatr Roma „Upiór w Operze czy „Miss Sajgon”, to koszt wynosi około 1,5 mln zł. Z drugiej strony mamy możliwość zarabiania pieniędzy. Wynajmujemy pomieszczenia, sprzedajemy bilety czy organizujemy spotkania. I te rzeczy komercyjne potem możemy przekładać na działania niekomercyjne.  Dodatkowo robimy audyt energetyczny i chcemy się ubiegać o pieniądze na projekt związany z fotowoltaiką, żeby trochę zaoszczędzić.

fot. Bartłomiej Piwoński

Pomimo, że dopiero objęła Pani stanowisko dyrektora, to już udało się Pani uratować Festiwal Firmament, który wcześniej nie otrzymał dofinansowania z budżetu miasta.

Stwierdziłam, że szkoda mi Festiwalu, który ma 15-letnią tradycje i tych ludzi, którzy go tworzą. Szczególnie, że to jest spora widownia. Na jednym z koncertów było około 300 osób, więc to pokazuje, że jest zainteresowanie na takie wydarzenie.  Jesteśmy różni i każdy z nas ma prawo dostępu  do kultury. Nie jesteśmy od decydowania co jest lepsze co gorsze, my jesteśmy od proponowania różnych wydarzeń. A odbiorcy pokazują nam jakie jest zapotrzebowanie.

No właśnie. Przeglądałem kalendarz wydarzeń na ten rok i już teraz widzę, że KCK będzie organizatorem sporej liczby koncertów ogólnopolskich gwiazd. Na to jest zapotrzebowanie?

Chciałabym, żeby kielczanie nie musieli jeździć na koncerty do Warszawy, Krakowa czy Łodzi. Mamy cały repertuar na 2020 rok. Za chwilę przyjedzie do nas Kortez, jesteśmy w trakcie podpisania umowy z Organkiem, na dzień kobiet zaplanowaliśmy koncert Kilijańskiego.

Podzieliliśmy sobie repertuar na segmenty. Koncerty wykonawców z top list radiowych, wydarzenia artystyczne związane z tzw. kulturą wysoką. Działania społeczne, czyli spotkania, rozmowy i debaty. I działania związane z promowaniem twórców lokalnych. Zmieniamy też działalność Galerii Winda. Oprócz wystaw stałych rozszerzamy jej działalność w zakresie edukacji artystycznej. Chcemy dać mieszkańcom wybór, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Jedną z pierwszych decyzji było także zaproszenie do murów KCK Teatru Tetatet.

Bardzo się z tego cieszę. To był mój obowiązek, żeby im pomóc. Nie wyobrażam sobie instytucji, która nie wspiera twórców. Tacy ludzie utrzymują się z dotacji, oni czasem walczą o przetrwanie, a przecież wykonują niesamowitą pracę. A ich działalność jest nieoceniona. Mówiąc już ogólnie to oni edukują dzieci, prowadzą warsztaty teatralne czy muzyczne. Naszym obowiązkiem jest dawanie możliwości rozwoju i wspieranie twórców. Od tego jesteśmy. Powinniśmy lokalnie stworzyć silną grupę i wspierać się na miejscu. Ludzie, którzy robią tu coś wartościowego nie mogą uważać, że nie mają tutaj wsparcia i że muszą stąd wyjechać.

Jaki ma Pani pomysł na jedną ze sztandarowych imprez KCK, czyli Off Fashion?

Ja jestem zwolenniczką tego, że jeżeli już wydajemy na coś pieniądze, to musi się to łączyć z naszą lokalną kulturą. Jeżeli robimy Off Fashion, to musimy sobie zadać pytanie po co. Żeby wspomóc młodych projektantów. Jako miasto stoimy ubogo, jeśli chodzi o przemysł odzieżowy. Nie mamy tu marek globalnych, nie mamy telewizji czy czasopism modowych. Mamy kilka zakładów krawieckich i kilka firm, które szyją odzież użytkową i pracownie.

Jeżeli promujemy projektantów z Polski to oni nie powinni przyjeżdżać do nas z kolekcjami dyplomowanymi, które pokazują na każdym konkursie, uczelni czy dniu modowym. Ten przyjazd do nas jest mechanizmem pokazywania tego samego na różnych konkursach.  Jeśli robimy Off Fashion to możemy rzucić temat związany z Kielcami. Wtedy wiem, że projektant musi zmierzyć się z tym, czym charakteryzuje się nasza kultura. Rafał Olbiński, sztuka ludowa województwa świętokrzyskiego, ceramika ćmielowa czy krzemień pasiasty. To nie jest rzecz przypadkowa i wiem, że przyjeżdża i naprawdę uczestniczy w naszym konkursie a nie w kolejnym. Chciałabym też, żeby oprócz cenionych polskich projektantów oceniali uczestników profesorzy z Akademii Sztuk Pięknych.

 Chciałabym skrócić imprezę do jednego dnia. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie czy za te środki, które przeznaczamy na imprezę 2-3 dniową nie warto wspomóc kogoś przy realizacji innego projektu. Zorganizować wystawę naszych fotografików czy warsztaty aktorskie czy teatralne. Trzeba się nauczyć racjonalnego wydawania pieniędzy. Tak podzielić te środki, żeby powiedzieć, że oprócz tych największych imprez zrobiliśmy cały szereg innych mniejszych projektów, które są równie wartościowe. Myślę także o większym sponsorze dla Off Fashion, bo każdy podobny konkurs ma takiego sponsora strategicznego.

A co z innymi znanymi festiwalami jak Nurt i Anima Mundi?

Kiedy obserwowałam festiwal Nurt to zastanawiałam się dlaczego większość widzów ma powyżej 50 lat? Dlaczego nie było tam młodzieży czy studentów? Dlaczego nie ma tam żadnych filmów związanych z naszym regionem? Brakuje nam komunikacji i zainteresowania, co możemy pokazać też u nas. Jak możemy otworzyć się z tym festiwalem? Kolejna sprawa to w jury brakuje mi młodych ludzi, którzy mogą tez mieć inny pomysł na ten festiwal. Przyzwyczailiśmy się do tej obecnej formuły, ale pytanie czy ona się sprawdza w obecnych czasach. Być może Nurt trzeba zrobić w czerwcu lub lipcu, wyjść z nim na zewnątrz, zrobić kino letnie. Byłam na kilku filmach nagrodzonych. Finał był w środę i skończył się o godzinie 23. Ile osób może przyjść wiedząc, że kończy się tak późno i że rano muszą iść do pracy. To szczegóły, ale one wpływają na całość.

Co do Anima Mundi jestem za zmianą formuły festiwalu. Jestem rozczarowana ile osób śledziło koncerty. Na koncercie w katedrze było kilka osób. Wydarzenie jest warto kontynuować, ale trzeba je uwspółcześnić.

Co Pani myśli o konkursie „Życie jest piękne”?  Dla mnie jest on trochę niedoceniany przez kielczan, pomimo tego, że jest ceniony przez fotografów w całej Polsce.

Opinie muszą się gdzieś zderzyć. Żeby ograniczyć koszty i kontynuować działania, to należy otworzyć konkurs na ludzi. Na przykład wydruki przez miesiąc powinny być na Placu Artystów zamiast na budynku KCK. To generuje spore oszczędności. Myślę też o drugim konkursie, który promuje tylko nasz region. Jest sporo fotografików i powinniśmy pokazywać Kielce ich oczami.

Ma Pani także pomysł jak szerzyć kulturę na kieleckich osiedlach.

Chcemy robić plenerowe koncerty. Osiedlowe kluby nie zrobią dużego koncerty bo nie mają zaplecza. My dysponujemy taką sceną i możemy raz na dwa-trzy tygodnie wyjeżdżać na osiedla. Osoby starsze czy duże rodziny mają czasem ograniczony dostęp do centrum miasta, a na osiedlach niewiele się dzieję. Chcemy to zmienić.

Zamierza Pani ożywić przestrzeń przed Kieleckim Centrum Kultury? Wyjść na zewnątrz w okresie letnim?

Budynek musi żyć nie tylko w środku. Moim marzeniem jest zbudowanie takiego kulturalnego centrum na okres letni, gdzie pojawią się punkty gastronomiczne, leżaki, miejsce do odpoczynku i czytania książek. Do tego letnia scena i wodny plac zabaw w miejscu, gdzie są fontanny. Jesteśmy na etapie ustaleń i mam nadzieję, że w tym roku uda się to zrobić.

Dziękuje bardzo za rozmowę