Przeczytaj także
Poseł KO Roman Giertych zapowiedział złożenie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez wicemarszałek województwa świętokrzyskiego Renatę Janik. Sprawa dotyczy unijnej dotacji przyznanej przez samorząd województwa dla firmy zięcia Janik, a w chwili podpisania umowy partnera jej córki.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej Roman Giertych i Lucjan Pietrzczyk przeprowadzili w czwartek kontrolę poselską w Świętokrzyskim Urzędzie Marszałkowskim. Kontrola dotyczyła unijnej dotacji w wysokości 4,366 mln zł dla jednej z kieleckich firm, której właścicielem jest zięć wicemarszałek województwa świętokrzyskiego. Na umowie z 2019 roku obok podpisu właściciela przedsiębiorstwa widnieje podpis Renaty Janik.
„Można to zakwalifikować jako rażące naruszenie zasad etyki, zasad prawa i przekroczenie uprawnień. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Chodzi również o dwa korzystne dla beneficjenta aneksy do umowy, jeden z 2019 roku, drugi z 2020. Oba także są podpisane przez panią wicemarszałek” – powiedział Giertych podczas czwartkowej konferencji prasowej w Kielcach. Dodał, że podczas interwencji poselskiej rozmawiał z Renatą Janik.
„Pani wicemarszałek pokazała nam dokument, z którego wynikało, że dotację dla firmy jej zięcia udzielił i zaakceptował poprzedni marszałek województwa Adam Jarubas” – mówił Giertych, który pokazał umowę w tej sprawie, na której widnieje podpis Janik. Zapowiedział złożenie w piątek zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Janik.
„Mamy złapaną panią wicemarszałek na ordynarnym kłamstwie. Pani Janik wyszła do nas z fałszywym dokumentem, mającym nas skłonić do odpuszczenia interwencji poselskiej. To samo w sobie jest przestępstwem, okłamywanie posłów podczas interwencji poselskiej. Prokuratura musi też odpowiedzieć na pytanie, czy nie mamy tutaj do czynienia z przekroczeniem uprawnień, co dla mnie jest oczywiste. Musi być też zbadane rozliczenie tej inwestycji” – mówił Giertych.
Do całej sprawy odniosła się wicemarszałek województwa. „Nabór do tego projektu ogłosił Adam Jarubas ze swoim zarządem. Cała procedura była przeprowadza przez poprzedni zarząd województwa i uchwałę w tej sprawie podjął w 2018 roku poprzedni marszałek. Tłumaczyłam już się z podpisania tych umów i aneksów. Marszałkowie mają bardzo dużo umów do podpisania, dostajemy je opieczętowane przez pracowników i radców prawych, i w zasadzie ich nie czytamy. Nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego przeczytać” – tłumaczyła Janik. Dodała, że popisanie umowy jest kwestią techniczną, a liczy się uchwała w tej sprawie. Zaznaczyła, że cała sprawa ma na celu zniszczenie firmy jej zięcia, która zatrudnia na umowy o pracę ponad 60 osób.
„Prawdziwy radca prawny potwierdzi, że przyznaniem dotacji jest uchwała zarządu województwa, a nie podpisanie umowy” – mówiła Janik.
Do tych wyjaśnień odniósł się z kolei Giertych.
„Na umowie obok podpisu pani Janik widnieje podpis jej przyszłego zięcia. Jeśli ktoś chce sobie robić żarty z opinii publicznej, że nie czytał dokumentów, to ja życzę powodzenia w wyjaśnieniach tego przed właściwymi organami. Jeśli ktoś podpisuje dokument to bierze za nie go odpowiedzialność” – podkreślił poseł KO. Dodał, że pozostaje jeszcze kwestia „rozliczenia tych środków”.
„Jeśli się okaże, że ta umowa ze względu na powiązania rodzinne ma wadę formalną, to województwo będzie musiało zwrócić pieniądze do Unii Europejskiej. Kto za to zapłaci? Obywatele, bo pani marszałek nie czytała umowy” – zaznaczył Giertych.
Autor: Janusz Majewski