Nazywają się Wyszczekane i uratowały już 200 skrajnie zaniedbanych psów! - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Nazywają się Wyszczekane i uratowały już 200 skrajnie zaniedbanych psów!

wyszczekane

 

Daria Szyda i Joanna Posłowska z Kielc od pięciu lat pomagają czworonogom, którym dzieje się krzywda. Wyszczekane  – bo tak siebie określają, prowadzą interwencje, organizują pomoc weterynaryjną, zastępcze domy i żywność dla pokrzywdzonych zwierząt. W ciągu pięć lat uratowały już 200 czworonogów. Teraz na nowy dom czeka Lilka. Pięciomiesięczna suczka, która prawdopodobnie  do końca życia będzie musiała poruszać się przy pomocy wózka.

O działalności Wyszczekanych  opowiedziała nam Daria Szyda.

Dziewczyny prowadzą interwencje na własny koszt. Kiedy czworonoga uda się uratować, w pomoc angażują się też inne osoby i stowarzyszenia.  

Interwencjami zajmujemy od 2015 roku. Gdy wiemy, że jakiemuś zwierzęciu dzieje się krzywda, staramy się odebrać takie zwierzę od właścicieli.  Organizujemy domy tymczasowe lub  bierzemy takiego zwierzaka do siebie. Robimy to z potrzeby serca, nie czerpiemy z tego żadnych korzyści.

Każdy zwierzak musi być doprowadzony do weterynarza. Organizujemy badanie, sterylizację i szczepienia, a także  opłacamy domy tymczasowe. Środki na działalność i opiekę nad zwierzętami zdobywamy poprzez organizacje mini bazarków, na których licytujemy różne rzeczy,  sto procent dochodu idzie na czworonogi.

W ciągu pięciu lata dziewczyny pomogły 200 pokrzywdzonym psom. 90 Procent interwencji  dotyczyło miejscowości w okolicach Kielc.

Najwięcej tych dramatów rozgrywa się mimo wszystkich na wsiach. Tam świadomość często jest mniejsza.   Kiedy dochodzi do zaniedbania zwierząt, najpierw upominamy właścicieli, prosząc o zmianę warunków na lepsze. Gdy to nie zadziała,  właściciele pod groźbą tego, że zadzwonimy na policję i powiemy w jakim stanie jest ich podopieczny, wolą nam go oddać. Wtedy podpisuje się też zrzeczenie do tego zwierzaka. Te osoby nie chcą mieć dodatkowych problemów z policja, tym bardziej, że  z reguły nie są do swoich zwierząt  w ogóle, przywiązane.

W wielu przypadkach ocalone psy były skrajnie wyczerpane.

Niektóre były tak wychudzone, że wyglądały jakby miały się  załamać w pół. Dużym problemem są też kleszcze. Rekord padł kiedy pieskowi, który ważył koło 12 kilogramów, wyciągnęłyśmy  130 kleszczy. W takich przypadkach dochodzą leki, aby nie rozwinęły się choroby odkleszczowe. Jednak z reguły  aby postawić takie psy na nogi wystarczy odżywianie, nawadnianie, ewentualnie jakaś kroplówka.

Jednak uratowanie czworonoga nie zawsze jest proste. Dziewczyny często same doświadczają agresji ich właścicieli.

Zdarzały się sytuacje kiedy musiałyśmy uciekać. Jeden pan podczas interwencji naderwał mi bark. Najpierw wyrwał mi z rąk psa, a później rzucił nim o ziemię. Zapamiętam to na zawsze. Wtedy za pierwszym razem nie udało nam się uratować tego zwierzaka.

Kolejnym krokiem jest znalezienie nowego domu.

Jest to coraz trudniejsze tym bardziej,  że  w Kielcach. znalezienie domu dla dorosłego psa jest bardzo trudne.   W takiej sytuacji organizujemy transporty do innych miast. Do tej pory dla wszystkich uratowanych psów udało się znaleźć nowe domy. Żaden nie wrócił do swoich pierwszych właścicieli.

„Dajemy sobie nawzajem siłę”.

Przez pięć lat było mało sytuacji konfliktowych. Wiadomo, że nie zawsze się zgadzałyśmy, ale zwykle się do tego kompromisu dochodziło. Wiemy, że w osobności żadna z nas nie byłaby w stanie zrobić nawet połowy tego co udało nam się zdziałać wspólnie. Dajemy sobie nawzajem siłę!

Co raz więcej osób wspiera dziewczyny.

Pomagają bliscy, rodzina przyjaciele. Opłacają sterylizacje, leki. Pomoc oferują także ludzie, których znamy tylko z internatu. W kwestii karmy możemy liczyć na  Schronisko w Dyminach. Kiedy wschodzimy w jakieś duże koszty wsparcie oferują także stowarzyszenia i fundacje.

 Nowego domu szuka pięciomiesięczna Lilka.

Trafiła do nas już z uszkodzonym kręgosłupem, nie wiemy co się jej dokładnie stało. Teraz sunia,  porusza się tylko przy pomocy przednich łapek. Dzięki pomocy finansowej fundacji Aport, Lilka otrzymała specjalny wózek, który zastępuje jej tylne, sparaliżowane łapki. Lilka jest bardzo towarzyska, silna i bardzo potrzebuje kontaktu z ludźmi. Nowi właściciele muszą się liczyć z tym, że Lilka prawdopodobnie nigdy nie będzie w pełni sprawna.

Chciałam, też podziękować doktorowi Jakubowi Pikusowi to świetnym specjalista. Poświecił Lilce i innym naszym podopiecznym mnóstwo czasu i energii. Zawsze  podchodził  do nich bardzo indywidualnie.

Więc informacji o działalności Wyszczekanych możecie znaleźć na ich facebookowym profilu: Wyszczekane.