Spór o tereny na Karczówce. Mieszkańcy protestują, a w tle prokuratura i duże odszkodowania - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Spór o tereny na Karczówce. Mieszkańcy protestują, a w tle prokuratura i duże odszkodowania

Przeczytaj także

Niedostosowana sieć wodno – kanalizacyjna, problemy z drogami dojazdowymi, a także próba ochrony terenów zielonych. Między innymi takie argumenty padły na czwartkowej konferencji, zorganizowanej przez mieszkańców. Którzy nie chcą dopuścić do zabudowy terenu na południowym zboczu Karczówki. – To są słowa niepodparte żadnymi dowodami – mówi właściciel jednej z działek.

Przypomnijmy, że już w połowie ubiegłego roku kielczanie mieszkający przy ulicach Malachitowej, Gipsowej, Pirytowej, Alabastrowej oraz Świętej Barbary interweniowali w sprawie planów zabudowy na południowym zboczu Wzgórza Karczówka. W konsekwencji została podjęta uchwała w sprawie sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w rejonie ulicy Świętej Barbary.

Plan powstał, a jego celem jest zakaz tworzenia zabudowy w omawianym miejscu. Jednak projekt uchwały w tej sprawie został negatywnie zaopiniowany przez Komisję Ładu Przestrzennego. Z tego powodu mieszkańcy postanowili zorganizować konferencję. – Oczekujemy od radnych wsparcia i stąd nasze spotkanie. Komisja Ładu Przestrzennego negatywnie zaopiniowała nasz projekt, plan właściwie nie uzyskał żadnego głosu popierającego. To dla nas było po prostu szokiem, że radni nie wsłuchali się w głos mieszkańców. Stąd nasza determinacja – mówi Bożena Jońca z osiedla Podkarczówka.

Zebrani informowali o celu jakim jest ochrona terenów zielonych. Podkreślono również, że stworzenie budynków negatywnie wpłynie na ujęcia wody. Jako problem wskazano niedostosowaną sieć wodno – kanalizacyjna, a także brak odpowiednich dróg dojazdowych. 

– Ulice są zupełnie nieprzygotowane do tych terenów. Proszę popatrzeć na ulicę Malachitową lub Gipsową. Na tej drugiej nie miną się dwa samochody. Na ulicy Malachitowej już tak, ale z wielkim trudem. Nie ma też tutaj poboczy, a ulica jest wykorzystywana przez dzieci, które idą do szkoły podstawowej. Muszą wymijać się, między jeżdżącymi samochodami. Mało tego, nie ma miejsc postojowych. Proszę zauważyć, że mnóstwo aut stoi na ulicy, utrudniając ruch w jedną stronę. Ponadto nawierzchnia tych dróg wymaga remontu i właściwie nie nadaje się do użytku – mówi kolejna mieszkanka.

Właściciel jednej z działek odpiera zarzuty

Przeciwnego zdania jest Krzysztof Wojsa, właściciel jednej z działek. Twierdzi, że argumenty protestujących nie są podparte żadnymi dowodami. Jego zdaniem drogi nie posiadają dziur oraz przełomów, zaś ich jedyną wadą jest rozmiar. To z kolei nie powinno przeszkadzać przy planowanej zabudowie mieszkaniowej jednorodzinnej. „Byleby nie była wykorzystywana do celów tranzytowych”. Odnosi się również do innych kwestii, poruszonych podczas konferencji.

– Jednym z aktów planistycznych, który jest aktem prawa miejscowego, jest rozporządzenie wojewody świętokrzyskiego. Które ten teren umiejscawia w strefie ochronnej B. Gdzie zabudowa jest dopuszczona i nie ma negatywnego wpływu na ochronę ujęć wód białogońskich. Co do możliwości dostarczenia wody i odprowadzenia ścieków, to jedynym organem uprawnionym do tego, żeby wydać opinię lub zgodę, są Wodociągi Kieleckie. Z kolei mieszkańcy nie posługują się żadnymi dokumentami w tej sprawie. Nie mają żadnych opinii. To są puste słowa – mówi Krzysztof Wojsa.

Jest zawiadomienie do prokuratury

Wcześniej złożył zawiadomienie do prokuratury, dotyczące trzech spraw. Chodzi między innymi o zbieranie podpisów pod wnioskiem przeciwko zabudowie terenu – W przypadku pierwszej sprawy, mowa o przetwarzaniu danych osobowych bez zgody organu planistycznego. Drugi zarzut to jest podejrzenie sfałszowania list poparcia do uwag oraz wniosków. Trzeci to próba pozaprawnego wpływania na jedną z kieleckich radnych – informuje.

Właściciele działek otrzymają ogromne odszkodowania?

W tej sprawie jest jeszcze jedna istotna kwestia – wykup gruntów przez miasto od prywatnych właścicieli. Według Artura Hajdorowicza, dyrektora wydziału architektury i urbanistyki w kieleckim ratuszu, maksymalna kwota wykupu działek to ok. 550 tys. zł. Krzysztof Wojsa już teraz zapowiada, że zaskarży prognozę do komisji odpowiedzialności zawodowej przy ministrze rozwoju. – Działki w tej okolicy były sprzedawane ostatnio po 400, a nawet 440 zł za metr kwadratowy, także te znajdujące się w strefie ochrony ujęć wody na Białogonie. Zgodnie z tym te grunty są warte ponad 5 mln zł – mówi Wojsa. Zapowiada, że na czwartkową sesję „przyniesie całe pudło decyzji o warunkach zabudowy i pozwoleń na budowę wydawanych przez miasto w miejscach, gdzie studium nie dopuszczało zabudowy”.

Przyrodnicy: terenu nie cechuje „duża naturalność”

Do całej sytuacji odniosło się też Stowarzyszenie MOST. W stanowisku przesłanym do prezydenta Kielc oraz urzędu miasta, wnioskowano o „wykonanie pełnej, wielodyscyplinarnej inwentaryzacji przyrodniczej wraz z ekspertyzą krajobrazową dla działek objętych projektem MPZP”. Nie wyrażono przy tym zgody na wybiórcze i instrumentalne traktowanie prawa ochrony przyrody w Kielcach.

– Obszar ten jest miejscem wykorzystywanym do spożywania alkoholu o czym świadczą duże ilości butelek i puszek. Nie wiadomo też jaką faktycznie funkcję przyrodnicza spełnia ten obszar, bo brakuje jego inwentaryzacji przyrodniczej i określenia jego wartości przyrodniczej. Teren ten nie cechuje „duża naturalność” ani „zróżnicowanie siedlisk”, nie wiadomo też z przedstawionej dokumentacji czy jest to „ostoja wielu gatunków (…)”. Wstępna ocena tego nie potwierdza. Nie da się też obronić tezy mówiącej, że jest to „ważne ogniwo spajające inne ekosystemy” ponieważ teren przylega do zwartej zabudowy – napisano.

Przeczytaj także