
Przeczytaj także
Korona Kielce zanotowała rekordowe okienko transferowe w swojej historii. Sześć z ośmiu przeprowadzonych ruchów miało charakter gotówkowy. Klub pobił swój rekord, płacąc NK Celje około 800 tysięcy euro za Tamara Svetlina. Ten okres podsumowaliśmy z Pawłem Tomczykiem, dyrektorem sportowym „żółto-czerwonych”. Rozmawialiśmy w restauracji La Sora w Hotelu Binkowski. Zapraszamy do oglądania!
Latem kadra „żółto-czerwonych” przeszła olbrzymie zmiany. Z klubu odeszło 12 zawodników, w tym trzech, którzy odgrywali pierwszoplanowe role w poprzednim sezonie, a więc Miłosz Trojak, Mariusz Fornalczyk i Adrian Dalmau. „Żółto-czerwoni” stosunkowo szybko uzupełnili te braki. Do drużyny dołączyli obrońcy: Jakub Budnicki (GKS Tychy), Bułgar Wiktor Popow (Czerno More Warna), Czarnogórzec Slobodan Rubezić (Aberdeen); pomocnicy: Słoweniec Tamar Svetlin (NK Celje), Chorwat Stjepan Davidović (NK Radomlje), Nikodem Niski (Pogoń Grodzisk Mazowiecki); napastnicy: Hiszpan Antonin (Club Gimnastic de Tarragona) i Bułgar Władimir Nikołow). Kadrę uzupełnili również gracze z klubowej akademii.
Podopieczni Jacka Zielińskiego rozpoczęli sezon od dwóch porażek, ale w kolejnych pięciu meczach już nie przegrali. Po siedmiu kolejkach mają na koncie 11 punktów, co daje im piąte miejsce.
– Na ten moment jesteśmy zadowoleni z tego, jak wygląda drużyna. Zawodnicy wprowadzili się bardzo dobrze do zespołu. Wydawało się, że to może zająć więcej czasu. Dobrze wpasowali się w nasz model gry. Ostatnie spotkania pokazują, że dokonaliśmy trafnych wyborów. Na rzetelną ocenę trzeba poczekać trochę dłużej. Widać, że zespół ma potencjał, że potrafi wyjść z trudnych sytuacji. Taki był początek tego sezonu, ale szybko dźwignęliśmy się jako zespół, a teraz nie przegraliśmy pięciu kolejnych meczów. Wróciliśmy do tego, co cechowało nas w rundzie wiosennej, czyli bardzo dobrej organizacji, a do tego dołożyliśmy trochę jakości w ofensywie. Brakuje nam jeszcze trochę czasu, ale drużyna będzie szła w górę – mówi Paweł Tomczyk.
Korona dysponuje młodą kadrą. Sprowadzeni latem zawodnicy mają głównie 24 lub 25 lat. „Żółto-czerwoni” preferują piłkę opartą na sporej intensywności. Każdy z tych graczy wpisuje się w taki sposób gry.
– Idziemy w tym kierunku, aby zespół był bardzo intensywny. Nie zależy nam na tym, aby biega dużo kilometrów objętościowo, tylko, żeby jak najwięcej było szybkich biegów i sprintów. To pozwala zyskiwać przewagę. Naszym założeniem było też, aby zawodnicy byli w minimum osiemdziesięciu procentach sezonu do dyspozycji trenera. Siłą rzeczy, szukaliśmy graczy, którzy są w wieku, w którym ich możliwości fizyczne są najlepsze. Wszyscy są na fali wznoszącej. W poprzednim sezonie byli wyróżniającymi się postaciami w swoich zespołach, są głodni sukcesów. Wybór Korony nie był dla nich ostatnią możliwą opcją. Musieliśmy popracować, aby przekonać ich do wizji, do tego co możemy razem osiągnąć. Do tego trzeba mieć odpowiednie środki finansowe. Te zapewnił nasz właściciel, Łukasz Maciejczyk. Do tego ważnym elementem była postawa drużyny i świetna praca sztabu szkoleniowego w poprzedniej rundzie. Wypromowaliśmy Mariusza Fornalczyka. Klub zarobił na jego transferze i dzięki temu też mogliśmy pozwolić sobie na zakup piłkarzy – tłumaczy dyrektor sportowy „żółto-czerwonych”.
Duże wrażenie zrobiło ściągnięcie Tamara Svetlina, który zanotował bardzo dobry sezon w NK Celje, z którym zagrał w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. Nieoficjalnie, Korona zapłaciła za niego rekordowe dla siebie 800 tysięcy euro. Reprezentant Słowenii błyskawicznie zaczął pokazywać swoją jakość na ekstraklasowych boiskach. „Żółto-czerwoni” wygrali o niego walkę z możniejszymi klubami, m.in. Rakowem Częstochowa.
– Tamara znam od dłuższego czasu. W 2021 roku próbowałem sprowadzić go do Rakowa. On wtedy uznał, że to jeszcze nie ten moment, że jeszcze chce zostać na Słowenii. Poznałem jego agenta. Wspólnie zrobiliśmy jeden transfer do Legii Warszawa. Monitorowałem sytuację tego zawodnika. Kiedy mieliśmy spotkania w klubie i właściciel zapytał nas o zawodnika, który mógłby nam podnieść jakość i jesteśmy go pewni w stu procentach, to bez wahania wskazałem na Tamara. Kuba Dryś, nasz szef skautingu, był na obserwacji innego zawodnika na Słowenii, poprosiłem go, aby zwrócił uwagę na Tamara. Też był go pewny. Trener miał podobne wrażenia. Wkroczyliśmy do negocjacji w odpowiednim momencie. Dość szybko osiągnęliśmy porozumienie, co do jego warunków. Trochę trudniejsze były rozmowy z klubem. Jego otoczenie zaufało nam, że to będzie dobry ruch. Nasza szatnia jest młoda, głodna sukcesów. Ekstraklasa jest atrakcyjna dla piłkarzy z ligi słoweńskich. Pełne trybuny, solidna reprezentacja w europejskich rozgrywkach. Tamar zdawał sobie sprawę, że u nas od początku będzie miał szansę na regularną grę, a aklimatyzacja będzie łatwiejsza. Nie ma co też ukrywać, że kluczową rolę odegrał Łukasz Maciejczyk, bo bez środków finansowych, nie zrobilibyśmy takiego transferu i to dość szybko – opowiada Paweł Tomczyk.
Korona raczej zamknęła już letnie okienko transferowe. Jak przyznaje dyrektor sportowy kieleckiego klubu, udało się podczas niego zwiększyć jakość drużyny.
– Nasza kadra krystalizowała się w trakcie okienka. W pewnym momencie przyjęliśmy zasadę, że kolejnych ruchów dokonamy, kiedy zobaczymy, jak prezentują się poszczególni zawodnicy, jak układa się cała drużyna. Wyżej zaczął grać Nono. On naturalnie jest skrzydłowym, a u nas grał w środku. To wpłynęło na nasze dalsze transfery. Na ten moment konkurencja jest bardzo duża. Chcemy uniknąć zjawiska kanibalizmu, że jeden zawodnik zjada drugiego i zabiera mu możliwość gry. Rywalizacja musi trwać, ale każdy musi mieć realną szansę na występy. W tym momencie nie planujemy dodatkowych transferów – wyjaśnia Paweł Tomczyk.
Dyrektor sportowy Korony przyznał, że do zespołu może dołączyć jeszcze Marcin Cebula. 29-letni pomocnik, były wieloletni zawodnik „żółto-czerwonych” odbudowuje się po poważnej kontuzji kolana. Klub umożliwił mu najpierw treningi z drugą drużyną, pomaga w rehabilitacji, a niebawem rozpocznie zajęcia z pierwszym zespołem. Więcej na ten temat można przeczytać w tym miejscu.
W najbliższych tygodniach klub mocniej skupi się na rozmowach z zawodnikami, których kontrakty kończą się 30 czerwca 2026 roku. W tym gronie znajdują się m.in. Dawid Błanik, Marcel Pięczek, Martin Remacle, Xavier Dziekoński, Wiktor Długosz i Konrad Matuszewski.
– Ten czas przyszedł. Prowadzimy rozmowy w sprawie przedłużenia kontraktów. Jak to przy negocjacjach, one mają swoją specyfikę i dynamikę. Pracujemy, aby możliwe w jak najszybszym czasie dopiąć te sprawy, żeby mieć jasną sytuację przez zimowym okienkiem transferowym. Kto zostaje, kto nie – wyjaśnia Paweł Tomczyk.
Latem Korona sprzedała do Widzewa Łódź za rekordowe dla siebie 1,5 miliona euro Mariusza Fornalczyka. W obecnej kadrze jest kilku zawodników o dużym potencjale sprzedażowym. Czy kolejne, wysokie transfery są celem „żółto-czerwonych”?
– Celem Korony jest zwycięstwo w każdym meczu. To nasze podstawowe założenie, bez względu na klasę rywala. Łukasz Maciejczyk, przychodząc do klubu, nakreślił plan trzyletni. Myślimy w dłuższej perspektywie. Nie wyobrażamy sobie sytuacji, że mamy rozwijać się jako drużyna, promować zawodników, a później nie mieć z tego żadnej korzyści. Dłuższe kontrakty to sposób zabezpieczenia finansów klubu. To świadczy też o tym, że w tych zawodnikach widzimy potencjał, że mogą wejść na wyższy poziom – wyjaśnia nasz rozmówca, który przyznał, że w umowy zawodników nie są wpisane klauzule odstępnego.
– To dotyczy obecnie każdego zawodnika w Koronie. Zdajemy sobie sprawę, że jeśli jakiś zawodnik będzie rozwijał się szybciej niż klub, będzie miał intratną propozycję, to my też ciągle chcemy budować swoją historię transferową. Nie będziemy nikogo blokować, ale nie będziemy też sprzedawać poniżej wartości rynkowej.
CAŁĄ ROZMOWĘ Z DYREKTOREM SPORTOWYM KORONY KIELCE MOŻNA OBEJRZEĆ NA YOUTUBE PORTALU WKIELCACH.INFO: