Zieliński: Piłka nożna to nie łyżwiarstwo figurowe. Tutaj nie ocenia się stylu, liczy się dorobek punktowy - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Zieliński: Piłka nożna to nie łyżwiarstwo figurowe. Tutaj nie ocenia się stylu, liczy się dorobek punktowy

Przeczytaj także

– Wywozimy punkt z bardzo trudnego terenu. To nie udaje się zbyt wielu zespołom, więc to dla nas satysfakcja – powiedział Jacek Zieliński, trener Korony Kielce, po zremisowanym 1:1 wyjazdowym meczu z Rakowem Częstochowa.

Spotkanie nie porwało, było zamknięte. Gospodarze prowadzili po „szczęśliwym” golu Władysława Koczergina. Ukrainiec oddał strzał z dystansu, który stał się groźny dopiero po rykoszecie Pau Resty. W 89. minucie do wyrównania doprowadził Adrian Dalmau, który gra w masce ochronnej po złamaniu nosa.

– Wywozimy punkt z bardzo trudnego terenu. To nie udaje się zbyt wielu zespołom, więc to dla nas satysfakcja. Wierzyliśmy do końca, że możemy to zrobić. W przerwie była w nas duża mobilizacja i chęć wyciągnięcia czegoś. Udało nam się. To nie będzie popularne zdanie w Częstochowie, ale my zasłużyliśmy na ten punkt – wyjaśniał Jacek Zieliński.

– Długimi fragmentami graliśmy dobrze w piłkę. Nie mieliśmy zbyt wielu okazji. Raków też nie stworzył sobie wielkiego zagrożenia. Stracona bramka była kuriozalna. Zdarza się. Duże słowa uznania dla chłopaków, że mimo przeciwności losu, tego, że musieliśmy gonić wynik, dopięliśmy swego – tłumaczył szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.

Niedzielne spotkanie było trudne do oglądania. Jacek Zieliński został zapytany o użycie sformułowania „dobra gra w piłkę”. – Korona to zespół, który broni się przed spadkiem. Nie gramy jak Raków o zaszczytne cele. Nie uważam, że graliśmy słabo. Gra była rwana z obu stron. Piłka nożna to nie łyżwiarstwo figurowe. Tutaj nie ocenia się stylu, liczy się dorobek punktowy. Nikogo nie będziemy przepraszać, że zrobiliśmy to po słabym meczu – odpowiedział doświadczony trener.

Z postawy swoich podopiecznych nie był zadowolony Marek Papszun. – Taki mecz jak pogoda. Trudny do oglądania, bez płynności. Obie bramki przypadkowe. Taki przebieg miało to spotkanie. Jestem zmartwiony, że nie potrafiliśmy dowieźć wyniku do końca. Nie mogliśmy go kontrolować. Nie wykorzystaliśmy szansy na 2:0. Przeciwnik wykorzystał jedną, przypadkową okazję – powiedział trener Rakowa.

– Nie mogliśmy znaleźć płynności. Mieliśmy za mało jakości indywidualnej. Często podejmowaliśmy złe decyzje w trzeciej tercji albo graliśmy niepotrzebnie w przestrzeń za linię obrony, kiedy najwięcej miejsca było między liniami. Około 30. minuty złapaliśmy niezły rytm. Wtedy było widać dominację z naszej strony. Korona grała długim podaniem, szła po drugie piłki. To zawsze powoduje chaos. To jest trudne do skontrolowania. Za mało zrobiliśmy z piłką. Za mało wejść w trzecią tercję i w pole karne. Nie można czekać, że dowiezie się 1:0. Należy zrobić więcej. Za to zostaliśmy skarceni – wyjaśniał Marek Papszun.

Korona z 17 punktami na koncie zajmuje 14. miejsce. W przyszłą niedzielę zagra u siebie z Górnikiem Zabrze.

fot. Paweł Jańczyk

Przeczytaj także