Rok z pandemią w Kielcach - wKielcach.info - najważniejsze wiadomości z Kielc

Przeczytaj także

Dokładnie 15 marca 2020 roku odnotowano pierwszy oficjalny przypadek zakażenia koronawirusem w Kielcach, a ostatnie 12 miesięcy wywróciło nasz świat do góry nogami. Zapytaliśmy osoby związane ze służbą zdrowia, biznesem, kulturą, sportem, religią i edukacją jak ostatni rok zmienił ich branże i życie. 

Działo się tak wiele, że sporo z nas zapomniało już jak wyglądała Polska, a szczególnie Kielce rok temu. Jak życie w naszym mieście zamarło. Kto dziś pamięta, że pod koniec stycznia miasto partnerskie z Chin – Yuyao zwróciło się do naszych władz samorządowych o pomoc w znalezieniu firm zajmujących się produkcją masek i odzieży ochronnej? W obecnej sytuacji wydaje się to nieco zabawne. Jak dziś patrzymy na tragiczną śmierć profesora Wojciecha Rokity, którego pośrednią przyczyną był koronawirus? Pośrednią, bo stał się ofiarą hejtu związanego z zaczynającą się pandemią. Z jakimi emocjami podchodziliśmy do pierwszych zakażeń, by w kolejnych miesiącach wielu z nas zapomniało o zagrożeniu, gdy właściwie dopiero się pojawiło. Jak często dyskutowaliśmy czy wirus jest groźny, czy w ogóle istnieje, czy obostrzenia są potrzebne?

Puste ulice, rodziny zamknięte w domach, niedziałające szkoły czy problemy przedsiębiorców, z którymi mierzą się do dziś. Tak w bardzo dużym skrócie wyglądał nasz świat poukładany przez Covid-19. Wszystko wskazuje na to, że prędko nie wrócimy do sytuacji sprzed pandemii. Wielu ocenia, że już nigdy nie będzie tak jak jeszcze wcześniej. Jakie konsekwencje w niedalekiej przyszłości będzie miała pandemia? Tego typu pytań jest mnóstwo, ale trudno na razie wskazać jednoznaczną odpowiedź. W temacie numeru próbujemy podsumować ten rok głosem ludzi. Dlatego, że każdy z nas przeżywa pandemię w inny sposób, patrzy na nią z innej perspektywy.

Bartosz Stemplewski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach

– Doskonale pamiętamy, że na początku wszyscy byli zaskoczeni i przerażeni. W szpitalach brakowało kombinezonów, maseczek, środków do dezynfekcji.  Służba zdrowia, nie tylko w naszym kraju, była nieprzygotowana do takiej sytuacji.

– Mam w pamięci zdarzenia kuriozalne – przed szpitalami  w namiotach przygotowywane były punkty przyjęć. To,czy wszystko jest właściwie przygotowane, sprawdzali kontrolerzy z Narodowego Fundusz Zdrowia. Jednak wówczas wszystkiemu towarzyszył taki strach, że kontrole prowadzono z samochodów. Urzędnicy nawet nie wychodzili z aut. Tłumaczyli się, że mają zakaz. Objeżdżali szpital dookoła i na tej podstawie prowadzili kontrole. Niestety z tym wciąż jest problem. Wiele poleceń jest wydawanych zza biurek urzędników i  zza tych samych biurek jesteśmy później rozliczani.

– Wojewódzki Szpital Zespolony  od samego początku był w najtrudniejszej sytuacji. W przeciwieństwie do innych placówek musieliśmy przyjmować wszystkich pacjentów, zarówno covidowych jak i tych bez infekcji. Cały czas działał SOR, prowadziliśmy izolatorium. Nie byliśmy wyłączeni z żadnych wcześniejszych obowiązków, a musieliśmy podejmować kolejne.

– Z perspektyw tego roku muszę przyznać, że pracownikom szpitala wojewódzkiego należą się wielkie ukłony. Zdecydowana większość załogi, codziennie stawiała się do pracy. Nie było sytuacji „dezercji”. Personel wiedział, że to od niego zależy zdrowie setek mieszkańców regionu. Myślę, że personel skutecznie wywiązał się ze swojej misji

Ks. Mirosław Cisowski, rzecznik Diecezji Kieleckiej

Pandemia i to co wydarzy się po jej ustąpieniu będzie dla Kościoła czasem próby. Prognozy ze strony księży nie napawają optymizmem. W ich ocenie pandemia sprawi, że spora część wiernych odejdzie od Kościoła. Osoby starsze boją się uczestniczenia w nabożeństwach. Z kolei dla młodszych ludzi, u których wiara często nie była tak silna, pandemia może być pretekstem do rezygnacji z Kościoła.

Pandemia niestety niosła ze sobą śmiertelne żniwo. Wiele rodzin straciło swoich bliskich.  Z jednej strony wydawać by się mogło, że w takiej sytuacji więcej osób będzie kierować swoje myśli ku Bogu. Ale taka globalna sytuacja, w pewnym rodzaju oswojenie ze śmiercią, sprawia, że ludzie są na to bardziej obojętni, odporni.

Proces laicyzacji jest od kilku lat widoczny w Polsce. Młodzież, szczególnie klas ponadpodstawowych, wypisuje się z lekcji religii. Co raz mniej dzieci i młodzieży uczestniczy w praktykach religijnych. Pandemia te procesy pewnie przyśpieszy.

Nasze kościoły, w przeciwieństwie do świątyń w innych krajach, nigdy nie były zamknięte. To było dobre, ponieważ wierni mogli przyjść do kościoła indywidualnie. Dla wielu osób takie prywatne wizyty były niezwykle istotne – dzięki temu cały czas  umacniali się w wierze.

Pandemii wymusiła wprowadzenie zmian w nabożeństwach. Wierni i księża nie podają sobie rąk podczas przekazywania znaku pokoju. Części osób  decyduje się na przyjmowanie komunii na rękę – nie jest to wielka grupa, ale zmiany są widoczne.  Możliwe, że  te zmiany pozostaną z nami na dłużej

Cyfryzacja ma miejsce także w Kościele. Wykorzystanie nowoczesnej technologii zmieniło sposób uczestniczenia w nabożeństwach. Wiele osób ogląda obecnie transmisje mszy w sieci. Jakie będą tego konsekwencje – nie wiemy. Pewne natomiast jest to, że Kościół musi uczestniczyć w tych zmianach.

Augustyna Nowacka, dyrektor Kieleckiego Centrum Kultury:

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, byliśmy zamknięci przez łącznie siedem miesięcy. Ograniczyło to dochody własne i spowodowało, że większość wydarzeń musieliśmy kilkukrotnie przekładać lub odwoływać. Decyzje o otwieraniu i zamykaniu placówek kultury zapadały co dnia na dzień, co powodowało brak stabilizacji. Gdy otwieraliśmy KCK, od razu dzwonili do nas mieszkańcy, jakie wydarzenia planujemy. A nie jest łatwo zaplanować duże widowiska, opery czy koncerty w ciągu dwóch tygodni. Doskonale pamiętam, kiedy musieliśmy przekładać trzykrotnie przyjazd „Teatru Witkacy”. Sprzedaliśmy na to wydarzenie ponad 300 biletów po 350 zł. Z kolei ostatnio zrobiliśmy nabór do naszych teatrów: seniora czy pantomimy . Zgłosiło się wiele osób, ale moment później zostaliśmy zamknięci. Wszystko musiało zostać wstrzymane. Nie wiemy ile osób będzie ponownie uczestniczyć w zajęciach. Organizacja imprez wiąże się też z promocją i reklamą. Żeby sprzedać bilety musimy odpowiednio nagłośnić wydarzenia, co również kosztuje. Wiele imprez nagłaśnialiśmy, a później okazywało się, że muszą być przełożone. I tak uważam, że robiliśmy co mogliśmy. Sprzedaliśmy ponad 6000 biletów w czasie pandemii, co dało nam 490 tysięcy złotych przychodu.

Ogólna sytuacja artystów jest dramatyczna. Trzeba pamiętać, że artyści, tancerze, aktorzy, animatorzy, edukatorzy czy agencje artystyczne zarabiają wtedy kiedy pracują. Jeśli nie pracują, to nie zarabiają. Mam masę sygnałów, że wielu artystów musiało zmienić zawód, zacząć szukać pracy w sklepie czy w innych branżach. Uważam, że to tragiczne. Te wszystkie osoby nie mają ostatnio żadnych dochodów ze swojej działalności.  W kulturze nigdy nie było dobrze, ale ostatnie miesiące są wyjątkowo trudne.

Część instytucji kultury próbuje przestawić się na działania on-line, ale w Polsce jest to wciąż rzecz dodatkowa. Mam spore doświadczenie w tym kierunku, bo przez 10 lat byłam kierownikiem Portalu Informacji Kulturalnej, który specjalizował się w takich działaniach. Nie możemy funkcjonować bazując na tworzeniu treści on-line. Musimy wypracować ponad 2 miliony środków własnych. Z działalności on-line nie uzyskamy wiele przychodu. Poza tym nigdy nie zastąpi nam to bezpośredniego kontaktu z widzem.

Jedynym plusem, który pokazała mi pandemia, to że ludzie nie chcieli oddawać kupionych wcześniej biletów.  Nikt nie przyszedł po zwrot pieniędzy.  To dla nas dużo znaczy, podtrzymuje nas na duchu i jest bardzo budujące dla nas. Szczególnie, że te bilety kosztują nieraz po kilkaset złotych.

Strony: 1 2

Przeczytaj także